Alicja Bachleda-Curuś wiązała wielkie nadzieje z rolą u Patryka Vegi w filmie _**Pitbull. Niebezpieczne kobiety**_. W wywiadach z entuzjazmem opowiadała, że rola Drabiny jest zupełnie inna od wszystkich, które do tej pory zagrała, a nawet musiała do niej solidnie "przypakować" na siłowni. Dla aktorki, znanej w Polsce głównie z niezbyt ambitnych komedii romantycznych, było to spore wyzwanie. Alicja chciała udowodnić widzom, że jej największym osiągnięciem nie jest jednak urodzenie dziecka Colinowi Farrellowi. Niestety, premiera filmu rozwiała ponoć nadzieje Alicji. Podobno opuściła pokaz bardzo zdenerwowana. Jak donosi Fakt, powodem było odkrycie, że całą uwagę widzów skupiła na sobie Maja Ostaszewska, ponownie wcielająca się w rolę Olki.
_**Alicja uważa, że Maja skradła jej ten film**_ - ujawnia w tabloidzie osoba z ekipy produkcyjnej. Wszyscy wyśmiewają jej zagraniczną karierę i uważają, że nic nie robi. Filmy, w których dotychczas zagrała, poza Ondine, przechodzą bez echa. A jak już jakiś cieszy się zainteresowaniem widowni, to z kolei jej rola jest krytykowana. Z Pitbullem miało być inaczej, a według Alicji czeka ją znowu ten sam scenariusz**.**
Ku rozczarowaniu Alicji, nikt nie ma za to wątpliwości, że Ostaszewska znów wypadła świetnie. Aktorka, która ostatnio mocno zaangażowała się w czarne marsze i walkę o liberalizację prawa aborcyjnego w Polsce, zachwyciła krytyków.
_**Można ją jeść łyżkami. Każda scena z nią wzbudza zachwyt widzów**_ - komentuje informator tabloidu. Alicja nie ma więc złudzeń, że po seansie każdy będzie mówił tylko o Mai. Poza tym kilka ważnych scen z udziałem Alicji zostało wyciętych. Usłyszała od produkcji, że po prostu słabo w nich wypadła. To był dla niej policzek.
Wybieracie się do kina?