18 listopada Dariusz K., który w lipcu 2014 roku zabił kobietę na pasach, został, mimo skazującego wyroku, wypuszczony z aresztu za kaucją. Celebryta, któremu biegli udowodnili w sądzie, że zażywał kokainę półtorej do dwóch godzin przed wypadkiem, został pod koniec kwietnia skazany na 7 lat więzienia. Jednak dzięki temu, że ma bogatą ciocię, znów może cieszyć się wolnością. Zapłacił za to 400 tysięcy złotych. Dla rodziny zabitej przez niego 63-letniej Ewy J, która w lipcową niedzielę wracała z wizyty u córki i wnuków, jest to ogromny szok.
Sąd wycenił śmierć kobiety i cierpienie jej bliskich na niską dla niego kwotę. Wcześniej jego ciocia zamartwiała się tym, że celebryta źle odżywia się w więzieniu, więc zamówiła dla niego catering z restauracji.
Warunkiem cofnięcia tymczasowego aresztu jest także mało dolegliwa, jak się okazuje, konieczność meldowania się na pobliskim komisariacie trzy razy w tygodniu. Jak donosi Fakt, wizyta na komendzie trwa średnio około trzech minut. Wczoraj Dariusz K. przyjechał na nią wartym pół miliona złotych czarnym porsche. Widać, że wrócił już do dawnych, luksusowych nawyków.
Chociaż muzykowi nie wolno prowadzić auta, przyjaciele nie dopuścili, aby na pierwszą wizytę na komisariacie tłukł się jakimś autobusem czy tramwajem - relacjonuje tabloid. Pod komendę przywiozło go czarne porsche. Rzecz jasna, z kierowcą. W końcu kto bogatemu zabroni? Dariusz K. na komendzie spędził wczoraj zaledwie trzy minuty. I odjechał z piskiem opon.