Marina i Wojciech Szczęśni pobrali się w maju tego roku podczas romantycznej uroczystości w Grecji. Według ostrożnych szacunków, ślub, przyjęcie weselne, kreacja panny młodej, noclegi dla zaproszonych gości, wraz z transportem lotniczym, bogate dekoracje wykonane, jak podkreśliła specjalistka od ślubów Agnieszka Popielewicz, z najdroższych świeżych kwiatów, kosztował około miliona złotych.
Dla Wojtka, zarabiającego w AS Roma, dokąd wypożyczono go z londyńskiego Arsenalu, co najmniej 3 miliony euro miesięcznie, nie był to duży wydatek. Zresztą, jak podkreśla w najnowszym wywiadzie dla Vivy, dla Mariny zrobi wszystko.
Uważam, że swoją kobietę trzeba traktować w sposób wyjątkowy, bez względu na to, czy jest narzeczoną, żoną czy dziewczyną - wyjaśnia piłkarz. Należą im się pełne oddanie, zaangażowanie, szacunek i codzienna walka o ich miłość. Ale po ślubie zmienia się poczucie bezpieczeństwa. Kiedyś Marinie powiedziałem, w formie żartu, że zaklepałem ją sobie i już mi nie ucieknie. I to prawda. Kiedy zobaczyłem w Internecie zdjęcie Mariny, okropnie mi się spodobała. Trochę musiałem powalczyć, ale pewnie dlatego, że byłem uparty, dzisiaj jesteśmy ze sobą tak blisko. Domyślałem się, że Marina ze swoją urodą ma wielu adoratorów i gdybym zaproponował jej randkę bez wyższego celu, odłożyłaby pewnie słuchawkę. Mój przyjaciel potrzebował pomocy artystów. I to nie był wymyślony pretekst. Kiedy zadzwoniłem do Mariny, mówiąc, że zapraszam ją na kolację, to wszystko obgadamy, zgodziła się. Wprawdzie w tej sprawie mi nie pomogła, ale na kolację przyszła.
Myślę, że mam o wiele więcej do zaoferowania kobiecie niż pieniądze, dlatego chciałem pokazać Marinie prawdziwego siebie i szczerze otworzyć się przed nią. Ja od razu wiedziałem. Kiedy ją zobaczyłem, nie mogłem oddychać, zatkało mnie po prostu. Była nawet ładniejsza niż na zdjęciach. Ale nie tylko o to chodzi. Uroda była dla mnie pierwszym impulsem i poczułem na jej widok takie "wow", bo w życiu nie widziałem tak pięknej kobiety. Ale przede wszystkim od razu zauważyłem, że jest inteligentna, ambitna i niezależna. Ma swoją pasję. No i była... nieuchwytna.
Marina przyznaje, że początkowo nie wiedziała, kto właściwie tak do niej wydzwania. Skojarzyła Wojtka dzięki temu, że występował w programie Kuby Wojewódzkiego razem z Kamilem Bednarkiem. I obejrzała ten odcinek ze względu na Bednarka. Do pierwszego spotkania przygotowała się jednak na podstawie informacji z internetu.
Pomyślałam: piłkarz? Pewnie ma mnóstwo dziewczyn i chce tylko odhaczyć, że był na randce z Mariną - wspomina w wywiadzie. Wiedziałam też, że dobrze zarabia i pewnie myśli: mogę mieć wszystko i każdą. A ja nie chciałam być jedną z wielu. Wojtek wyczuł mój dystans i po kilku randkach powiedział: "Ty o tym jeszcze nie wiesz, ale my będziemy razem". Cały czas mnie zaskakiwał. Ja jestem skomplikowana, niezdecydowana i u mnie uczucia długo się budują. Niedawno Wojtek żartobliwie powiedział: oswoiłem dzikie zwierzątko.
Jak większość zamożnych ludzi, Marina i Wojtek zapewniają, że wcale nie mają dużo pieniędzy, a poza tym wszystko ciułają "na czarną godzinę" i pomoc potrzebującym.
Dotąd nie kupiłem Marinie żadnego samochodu - chwali się Szczęsny, nie orientując się zapewne, że niektóre markowe torebki mogą kosztować tyle, co auto. Mamy samochód sześcioletni w Polsce i terenowy wóz we Włoszech. To zupełnie mam wystarcza. W Włoszech mieszkamy w małym, skromnym, starym budynku. W dwupokojowym mieszkaniu. I jest nam tam bardzo dobrze. Jest fajnie, przytulnie i blisko do kuchni. Większość pieniędzy odkładamy, bo trzeba się zabezpieczyć, kiedy już skończę piłkarską karierę. Przecież planujemy dzieci, musimy je wykształcić, wychować, stworzyć im komfortowe warunki na start. Kiedyś pragnąłem tego, by zarobić duże pieniądze i pozwolić sobie na wszystko, co mi się zamarzy. Ale teraz te marzenia się przewartościowały. Najbardziej doceniam to, że mogę pomóc rodzinie i bliskim. Bo jak się komuś pomaga, to z dobrego serca, a nie dla poprawienia swojego wizerunku. Ja od kilku lat co roku biorę udział w balu charytatywnym, gdzie przekazuję swoje tygodniowe zarobki na szczytne cele, o czym nigdy nie mówiłem.
Marina wyznaje, że też pomaga ludziom "po cichu" i nigdy się tym nie chwali:
Często dostaję wzruszające maile z prośbami o pomoc. I po cichu komuś pomagam. Nie jest tak, jak piszą, że nieustannie podróżujemy, że szastamy pieniędzmi. Piłkarze mają jeden wolny miesiąc w roku i wtedy są nasze wakacje. Dziwne gdybyśmy nie wykorzystali wolnego czasu na zwiedzanie pięknego świata, skoro możemy sobie na to pozwolić raz bądź dwa razy do roku, a Wojtek na to ciężko zapracował. We włoskiej lidze, w przeciwieństwie do angielskiej, jest w święta sześć dni wolnego. Dlatego wyjeżdżamy gdzieś się wygrzać. Korzystając z tego, że jest nas na razie tylko dwoje, pojedziemy sami.