Iza Miko miała zaledwie 15 lat gdy stanęła przed życiową okazją przeprowadzki do Nowego Jorku i rozpoczęcia nauki w School of American Ballet. Do Nowego Jorku pojechała z mamą, która na tę podróż zapożyczyła się u znajomych. Iza zdała egzamin i została stypendystką amerykańskiej szkoły baletowej, z prawem do darmowego miejsca w akademiku i wyżywieniem. Jak wyznała w Vivie, czuła że nie ma nad czym się zastanawiać. Zwłaszcza że w Warszawie czekała na nią szkoła, do której chodziła do tej pory, z nauczycielkami, które nazywały ją... ratlerkiem potrąconym przez samochód: Iza Miko o szkole baletowej: "Nauczyciele nazywali mnie ratlerkiem potrąconym przez samochód"
Wiedziałyśmy, że to jest moja jedyna szansa: zostaję, albo wracam, bez biletu powrotnego - wspomina Miko w najnowszym wywiadzie, w którym, podobnie jak w towarzyszącej mu sesji, powraca do swoich baletowych wspomnień. Pani dyrektor załatwiła mi miejsce w ośrodku dla hiszpańskich dziewcząt, sprawiających problemy. Prowadziły go zakonnice. W każdym pokoju metalowe piętrowe łóżka, z poplamionymi materacami, goła, betonowa podłoga, zakratowane okno i wszędzie biegały karaluchy. Mama policzyła wszystkie pieniądze, jakie jej zostały i poszłyśmy do Macy’s, domu towarowego, w którym kupiła mi żółtą narzutę na łóżko, z falbaną, żółtą pościel i dywanik, żeby ocieplić wnętrze.
Iza twierdzi, że to dzięki takim doświadczeniom, w programie Azja Express Miko okazała się znacznie bardziej wytrzymała niż inni uczestnicy. W Vivie wspomina, jak na planie programu dzieliła się miską ryżu ze szczurem:
Dostałam swoją dzienną porcję ryżu, ale ktoś mnie zawołał i odłożyłam ją na podłogę i odwróciłam głowę. Dosłownie po chwili zobaczyłam szczura, spokojnie zajadającego mój ryż - relacjonuje Iza. Wstrząsnęło mną z obrzydzenia, ale musiałam podjąć decyzję. Jeśli oddam mu ten ryż, do którego sam się dobrał, co ja wtedy będę jadła? Więc odgarnęłam tę część, którą, wydawało mi się, dotykał swoim pyskiem, z resztę zaczęłam jeść. Szczur stał z boku i obserwował, a potem podszedł i zjadł to, co zrzuciłam na ziemię.
Najbardziej traumatycznym przeżyciem okazała się dla Izy niebezpieczna sytuacja, która spotkała ją w Nowym Jorku, dzień po wyjeździe mamy.
Szłam chodnikiem, kiedy podjechał jakiś biały van, wysiadł z niego facet, szybko do mnie podbiegł, złapał mnie za pasek i zaczął ciągnąć w stronę tylnych drzwi - wspomina aktorka. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że chce mi ukraść plecak z moimi puentami, getrami i kostiumem do baletu. Pieniądze, mama mnie tego nauczyła, miałam ukryte w specjalnym pasku, uszytym z materiału, który był schowany w majtkach. Gdyby ktoś chciał się dobrać do moich pieniędzy, musiałby mnie rozebrać. Więc szarpię się z tym facetem i myślę tylko o moich puentach: on chce mi je zabrać, a kosztowały 64 dolary, to była fortuna! Dopiero jak ktoś ich spłoszył i w pośpiechu odjechali, zdałam sobie sprawę z tego, że on wcale nie chciał ukraść moich puent, tylko wciągnąć mnie do samochodu. Dlaczego? Nad tym wolałam się nie zastanawiać. Być może inna piętnastolatka powiedziałaby: wracam do domu, mam dość. Byłam przerażona, ale pomyślałam: no trudno, stało się. A skoro już się przydarzyło, to szanse na drugi raz są raczej małe. To było straszne, ale mam to już zaliczone. Tak rozmawiałam sama ze sobą. Uważałam, że im większe marzenie, tym większe ryzyko, ale to jest jedyny sposób na osiągnięcie celu.