Maryla Rodowicz w sierpniu tego roku wyznała w rozmowie z tygodnikiem Na Żywo, że przeżywa kryzys w małżeństwie. Podobno Andrzej Dużyński, z którym właśnie planowała odnowienie ślubów w Zakopanem, jeszcze w maju wyprowadzi się z ich domu w Konstancinie i zamieszkał w wynajętym mieszkaniu. Marylę zabolało to, że wykorzystał do tego jej nieobecność i spakował się po cichu, kiedy ona bawiła się z synami w Dubaju.
Ponoć Dużyński zwierzył się znajomym, że w jego związku z Rodowicz zaczęło brakować namiętności. Dlatego zdecydował się wynieść z domu i rozpocząć nowe życie, po siedemdziesiątce.
Piosenkarka początkowo była załamana. Z czasem jednak zaczęła poprawiać sobie humor kupowaniem drogich torebek i lekcjami tenisa. Zrozumiała też, że kryzys małżeński okazał się korzystny dla jej kariery, bo znów wszyscy o niej mówią. Kiedy więc skruszony mąż zapytał, czy może wprowadzić się z powrotem, piosenkarka zaczęła przeciągać sprawę.
Jak wyjaśniła w tabloidzie, ciągle czuje się zbyt zraniona.
Tym razem to ja zmieniłam zdanie - ogłosiła w zeszłym tygodniu w tygodniku Świat i Ludzie. Mąż chce wrócić, ale ja jestem głęboko zraniona. Wydarzyło się dużo przykrych rzeczy. Zresztą zdążyłam już polubić samotność. Dobrze mi samej.
Minęło jednak kilka dni i Maryla znów zmieniła zdanie, tym razem w Super Expressie. Tym razem ogłasza w tabloidzie, że poczuła właśnie magię nachodzących świąt, która usposobiła ją życzliwiej do świata i męża.
Nie chodzimy na randki, ale świętowaliśmy razem urodziny męża - wyjaśnia Rodowicz. To wszystko. Czy dojdzie do pojednania na święta? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo sama nie wiem. Mogę tylko na to liczyć.
**_
_**