Po wzięciu ślubu za milion złotych Marina Łuczenko i Wojciech Szczęsny wrócili do swojego skromnego życia. Żeby ich fanom nie wydawało się, że ciągle odpoczywają, udzielają ostatnio wywiadów, w których trochę skarżą się na swój los. Ostatnio na przykład nie mogli zdecydować się, w którym z trzech domów urządzić Boże Narodzenie. Biedna Marina nie ma nawet własnego samochodu, ale brak auta oswaja torebkami za kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Teraz Marina udzieliła wywiadu Gali, w którym, już tradycyjnie, skarży się, że "bardzo trudno się jej żyje":
Często spotykam się z opiniami, że jestem zupełnie inna niż opisują mnie media. Nie wiem, z czego to wynika. Wiem, że na pewno jestem perfekcjonistką i lubię wszystko kontrolować. Ale to nie wydaje mi się, że to jest rozkapryszenie, nigdy nie chciałam być produktem. Ale bardzo trudno się żyje - mówi.
Na szczęście Łuczenko ma u swojego boku Wojtka, który działa na nią "jak melisa" i mówi jej, że ma nie przejmować się negatywnymi komentarzami.
Wojtek często mi mówi, żebym nie sugerowała się tym, co ludzie powiedzą, nie przejmowała się, a ja zawsze chcę to kontrolować. Kiedy wyjdzie coś nieprawdziwego na mój temat, to mnie tak boli. Na pewno nie jestem taką osobą, że sodówka mi uderzyła do głowy - opowiada. Wojtek jest taką moją melisą, ma swoje treningi. A show biznes to nie jest w sumie wymarzone środowisko, jak sobie myślę, że miałabym mieć dziecko, to nie wiem, czy bym je tam wypchała.
Światek show biznesu jest specyficzny, ale ja nie chcę w niego wsiąknąć. To nie tak, że od razu wchodzę w śmietankę warszawską, w ten krąg wzajemnej adoracji. Ja nie wchodzę w układy, z nikim się nie ustawiam, jestem buntowniczką. Mieszkam sobie na zagranicą, przylatuję, kiedy ma to muzyczne wyjaśnienie.
Marina skarży się w Gali, że od początku mówiła Wojtkowi, że media zaszufladkują ją jako "żonę piłkarza" i straci swoje nazwisko. Na szczęście poznała inne ambitne WAG's, które też czują się pokrzywdzone jako bezrobotne milionerki i chcą walczyć o swoje pasje:
Dziewczyny są super utalentowane, wspieramy się i walczymy ze stereotypem WAG's. Na początku jak ktoś mnie tak nazwał, to myślałam, że zejdę. Nie jestem żadną WAG, jestem Mariną Łuczenko! A potem poznałam te dziewczyny i poznałam ich życie - opisuje Łuczenko.
Jak te dziewczyny mają kontynuować rozwój swoich pasji, skoro ich mężowie są przenoszeni do nowego klubu? Wyobraź sobie, że masz dzieci, które się zaaklimatyzowały, a nagle tata bach, dostaje przeniesienie. To nie jest takie super, jak się wszystkim wydaje - broni bogatych żon i dziewczyn piłkarzy. Każdy myśli, że pieniądze są w stanie zrekompensować wszystkie niedogodności. Ja miałam swoją pasję, ale takim 19-letnim dziewczynom jest trudno, one dopiero zaczynają i chłopak im mówi: Słuchaj, musimy jutro wyjechać do Hiszpanii. My też mamy uczucia i jesteśmy normalni.
Na szczęście u boku Mariny znalazła się Sara Boruc, która rozumie jej problemy. Łuczenko mówi, że tylko z nią może porozmawiać o modzie, bo jej pozostałe przyjaciółki nie interesują się luksusowymi markami i "nie wiedzą za dużo o trendach". Być może nie mają też wolnych kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie, które przeznaczają na zakupy.
To nie jest, że my z Sarą sobie chodzimy na zakupki. Słyszałam, że nagrywa płytę, bardzo jej kibicuję, wspieramy się nawzajem. Słuchałam tych kawałków, Sara jest bardzo utalentowana. Mamy jakieś wspólne tematy, bo ja też kocham modę, ale to nie jest tak, że tylko o tym rozmawiamy. Ale fakt jest taki, że faktycznie, z moimi przyjaciółkami nie mogę o rozmawiać o modzie, bo się tym nie interesują i nie wiedzą za dużo o trendach.
Na koniec Marina dodała skromnie, że ma świadomość swojej urody, ale codziennie przed snem "modli się i dziękuje Bogu za to, co ma".