Na początku października Kim Kardashian została napadnięta i okradziona w swoim paryskim apartamencie. W tym samym czasie jej ochroniarz przebywał z siostrami celebrytki, a mąż grał koncert. Walcząca z traumą po dramatycznych zdarzeniach Kim wycofała się na chwilę z show biznesu, przestała pojawiać się na ściankach i udzielać na Instagramie. W międzyczasie francuska policja badała sprawę. Ostatecznie udało się zatrzymać aż kilkanaście osób podejrzewanych o dokonanie napadu.
W Le Journal du Dimanche został właśnie opublikowane zeznania Kim. 36-latka szczegółowo opisała sytuację, do której doszło w Paryżu:
Usłyszałam hałas za drzwiami, krzyczałam, ale nikt nie odpowiadał. Do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni. Obaj byli zakapturzeni, jeden miał gogle narciarskie i kurtkę z napisem "policja". Drugi miał tę samą kurtkę, ale nie miał żadnej maski na twarzy. Ten pierwszy miał około 170 cm wzrostu, był szczupły, miał czarne spodnie i buty.
Jeden z nich miał rękawiczki. Wyjął broń i zapytał, gdzie są pieniądze i biżuteria. Chwycił mnie i przeciągnął przez korytarz. Byłam w szlafroku, naga pod spodem. Wróciliśmy do sypialni, oni pchnęli mnie na łóżko. Związali mnie, okleili taśmą, włożyli do wanny.
Kim opisała też zawartość skradzionego pudełka z biżuterią:
W pudełku z biżuterią były dwie diamentowe bransoletki Cartier, złoty naszyjnik wysadzany diamentami, diamentowe kolczyki od Lorraine Schwarz i jeszcze jeden naszyjnik z sześcioma diamentami.
Na innym naszyjniku było imię mojego syna, "Saint". Był też diamentowy krzyż. Dwa złote pierścionki. Okradli mnie z jakichś pięciu milionów dolarów. Następnie uciekli. Mam wrażenie, że rozmawiali o tym, że muszą już iść. Udało mi się wtedy zerwać taśmę z twarzy i rąk. Byli chyba w tej kwestii niedoświadczeni.
Policja aresztowała 60-letnich (!) Aomara Ait Khedache i Didiera Dubreucq, podejrzewanych o napaść rabunkową na Kim. Wśród złapanych przez policję jest też syn Aomara, Harminy Ait Khedache i... 70-letnia kobieta.