Miniony rok był dla Hanny Lis wyjątkowo trudny. W styczniu nowy prezes Telewizji Polskiej, Jacek Kurski, zwolnił ją z pracy w Panoramie. Początkowo wszystko wskazywało na to, że zatrudnienie znajdzie w prowadzonym przez męża portalu _**Na Temat**_, ostatecznie jednak jakoś się nie dogadali. Nie była to zresztą jedyna kwestia, w której nie mogli się porozumieć. Podzieliły ich także opinie dotyczące uchodźców i polityki.
Jednocześnie prezenterka zmagała się z ciężką chorobą mamy. Jak wyznała w sierpniowym wywiadzie dla Vivy, Aleksandra Kedaj była w tak ciężkim stanie po wylewie i zawale, że zaprzyjaźniony ksiądz, Jan Kaczkowski, udzielił jej ostatniego namaszczenia.
_**Bez zastanowienia natychmiast wskoczył do samochodu i pojechał ze mną do szpitala**_ - wspominała Lisica. Było tak źle, że Jan udzielił mamie sakramentu ostatniego namaszczenia, lekarze mówili, żebym się pożegnała. Przez pierwsze dwa tygodnie słyszałam, że stan jest beznadziejny, więc żegnałam się z mamą kilka razy dziennie, za każdym razem, gdy opuszczałam OIOM. Jan bardzo mnie wtedy wspierał, przeprowadzał przez najgorsze, uczył na nowo oswajać się ze śmiercią. Nie wiem, co bym bez niego wtedy zrobiła. Dzięki cudownym lekarzom ze szpitala MSWiA i boskiej pomocy mama przeżyła, ale jej stan jeszcze długo był bardzo ciężki. W sumie spędziła w szpitalu ponad pół roku.
Ksiądz Jan Kaczkowski, współtwórca i dyrektor Puckiego Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio, zmarł w marcu zeszłego roku, w wieku zaledwie 39 lat. Cztery lata wcześniej zdiagnozowano u niego glejaka mózgu. Duchowny, sam ciężko doświadczony przez los, zmagający się od dzieciństwa z poważną wadą wzroku i lewostronnym niedowładem, do końca życia pomagał innym cierpiącym, deklarując że będzie żył "na pełnej petardzie". Słowa dotrzymał.
Ludzie, którym pomógł, postanowili zgromadzić swoje wspomnienia w książce, poświęconej księdzu Kaczkowskiemu pt. _**Czekam na was, ale się nie spieszcie**_.
Między innymi znalazła się tam opowieść Hanny Lis. Dziennikarka postanowiła zwierzyć się ze swoich przeżyć z ciężkiego okresu, gdy pożegnała najpierw tatę, Waldemara Kedaja, który zmarł na nowotwór, a potem czuwała przy łóżku mamy, wspierana przez duchownego.
Hanna długo zastanawiała się, czy pozwolić sobie na taką szczerość w książce - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Świat i Ludzie znajoma prezenterki. Jan jednak odegrał w jej życiu ogromną rolę, chciała więc pokazać, jak wielką miał w sobie mądrość i jak cudownym był człowiekiem. Swoje przeżyła, zmieniła się i inaczej spojrzała na życie.
Premiera książki ze wspomnieniami o księdzu Janie Kaczkowskim planowana jest na marzec tego roku.