Do kolejnego wypadku rządowej limuzyny, tym razem z udziałem Beaty Szydło, doszło wczoraj wieczorem w Oświęcimiu. Według wstępnych ustaleń małopolskiej policji do kolizji z udziałem rządowej kolumny doszło podczas wyprzedzania… fiata seicento. Jak relacjonuje rzecznik policji, auto niespodziewanie skręciło w lewo nie przepuszczając samochodu, którym jechała premier.
W wyniku wypadku został ranny funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, natomiast Beata Szydło jest potłuczona. Obecnie przebywa w warszawskim szpitalu na Szaserów, gdzie lekarze sprawdzają ewentualne obrażenia wewnętrzne.
Jak się okazuje, do kolizji mogło dojść głównie z winy kierowcy Szydło. Jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski, rządowy samochód prowadził jeden z najmniej doświadczonych kierowców w grupie ochronnej premier, który zwykle nie jeździ z szefową rządu. Kilku bardziej doświadczonych funkcjonariuszy było w tym czasie na zwolnieniu lub odbierało wolne za nadgodziny, których kierowcy premier mają ponad 200 w miesiącu.
Na co dzień jeździ samochodem ochronnym, brakuje mu doświadczenia, ale nie było innego wyjścia - powiedział Wirtualnej Polsce funkcjonariusz BOR. Chyba nie ma nawet wszystkich wymaganych szkoleń, bo na samochód pancerny, którym jeździ premier są specjalne szkolenia. Nie potrafił odpowiednio wyprowadzić samochodu z premier już po tym, jak został uderzony przez inne auto.
Według informatorów z Biura Ochrony Rządu, w grupie ochronnej Beaty Szydło brakuje kierowców z dużym doświadczeniem, a wszyscy funkcjonariusze są obciążeni pracą, bo jeżdżą z premier do jej domu w Przecieszynie niedaleko Oświęcimia niemal co weekend. W piątek z Szydło miał jechać doświadczony oficer, jednak się rozchorował i za kierownicą głównego samochodu w kolumnie usiadł jeden z mniej doświadczonych kierowców.
Kierowców w grupie premier Beaty Szydło jest za mało i są za bardzo obciążeni pracą - dodaje jeden z oficerów BOR. Powinno się mieć najwyżej 160 nadgodzin w miesiącu, a oni mają ponad 200.
Kierowca seicento usłyszał już zarzut spowodowania wypadku. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.