Wybór Donalda Trumpa na 45. prezydenta USA od początku budził ogromne kontrowersje. Znacznej części Amerykanów nie podobają się nie tylko jego konserwatywne, ocierające się o rasizm poglądy oraz pomysły na prowadzenie polityki zagranicznej, ale również styl bycia i życia.
Nie jest tajemnicą, że miliarder równocześnie z wypełnianiem prezydentury załatwia swoje "biznesy" oraz ma lekką rękę do wydawania pieniędzy.
Od początku obawiano się, że decyzja o tym, że rodzina nowego prezydenta nie przeprowadzi się wraz z nim do Białego Domu pociągnie za sobą znaczne wydatki. Spekulowano, że koszty utrzymania ochrony Melanii i Barrona w Nowym Jorku oraz całej rodziny, gdy Donald będzie ich odwiedzał mogą wynieść nawet… milion dolarów dziennie
Ostatecznie, Nowy Jork płaci "jedynie" pół miliona, jednak i tak jest to absurdalnie wysoki i niepotrzebny wydatek.
Prezydentura Trumpa kosztuje podatników coraz więcej również z innego powodu. Donald lubi bowiem spędzać czas w swojej posiadłości na Florydzie, którą nazywa "zimowym Białym Domem". Od czasu objęcia urzędu odwiedził ją już trzy razy. Washington Post opisuje, że posiadłość ta, z racji swojego położenia przy plaży, jest wyjątkowo trudna do ochrony, a w całej operacji musi brać udział straż przybrzeżna.
Oszacowano, że tego typu "urlopy" Trumpa kosztowały już państwo około 10 milionów dolarów. Jakby tego było mało, rodzina prezydenta także nie należy do oszczędnych. Synowie Trumpa w ostatnim czasie podróżowali w "celach biznesowych" (a w rzeczywistości, aby promować markę "Trump") do Urugwaju, Dubaju i na Dominikanę.
Każda tego typu podróż wiąże się z zapewnieniem ochrony przez Secret Service, co generuje kolejne koszty. Wszystkie wydatki - bilety, hotele, a także nadgodziny agentów i policjantów, finansowane są z pieniędzy podatników.
Dla porównania roczne wydatki Baracka Obamy w tym obszarze wynosiły około 12 milionów dolarów, co i tak w wielu środowiskach uchodziło za rozrzutność. Niestety, wszystko wskazuje na to, że "prawdziwe" wydatki dopiero się zaczną.
W najbliższym czasie Trump chce się jeszcze bardziej zaangażować się w działalność w klubie golfowym Mar-o-Lago, w który zainwestował kupując znaczną część udziałów. Oznacza to, że będzie jeszcze częściej odwiedzał miejscowości, w których mieszczą się pola golfowe. Co ciekawe, sam krytykował Baracka Obamę za tego typu wyjazdy.
Ale to było jeszcze zanim został prezydentem.