Harrison Ford zdobył sławę grając ryzykantów, zwłaszcza w Gwiezdnych Wojnach i serii o Indianie Jonesie. Choć rola pilota Sokoła Millenium stała się kultowa, Ford nie wystąpi już w kolejnych częściach serii, a jego młodszą wersję w Han Solo: A Star Wars Story zagra Alden Ehrenreich. Bardziej zadowoleni mogą być fani serii o archeologu, gdyż znów wcieli się w rolę Indiany.
Teraz Harrison może mieć duże kłopoty, gdyż chyba za mocno wczuł się w rolę pilota Sokoła Millenium. Niedawno publikowano nagranie z kamer z lotniska imienia Johna Wayne'a w Hrabstwie Orange w stanie Kalifornia, na którym widać, że aktor prawie spowodował... katastrofę lotniczą lądując swoim samolotem.
Do zdarzenia doszło w zeszłym tygodniu, gdy Ford podróżował swoim prywatnym, jednosilnikowym pomarańczowym samolotem. Na filmie widać, że schodząc pojawił się na pasie, na którym znajdował się już inny, duży samolot pasażerski. Harrison przeleciał zaledwie kilka metrów nad liniowcem, tworząc poważne zagrożenie. Pracownicy lotniska twierdzą, że gwiazdor połączył się wtedy z wieżą kontroli lotów.
Co ma znaczyć ten liniowiec pode mną? - zapytał zaskoczony.
W odpowiedzi usłyszał, że to on nie posłuchał instrukcji i jest na niewłaściwym pasie. Okazało się też, że na pokładzie liniowca już znajdowali się pasażerowie - 110 osób oraz sześcioro członków załogi. Gdyby doszło do katastrofy, mogłoby być wiele ofiar. Po ujawnieniu nagrań z wieży okazało się, że już chwilę wcześniej aktor dziwnie się zachowywał. Zanim podszedł do lądowania poinformował lotnisko, że pilotuje... helikopter.
Ford lądując na niewłaściwym pasie poważnie złamał prawo i teraz jego sprawą zajmie się Federalna Administracja Lotnictwa (FAA). Najprawdopodobniej aktor straci swoją licencję, ale nie wiadomo jeszcze, czy konsekwencji nie będzie więcej. Jego sytuację dla magazynu People skomentował emerytowany pilot i ekspert od spraw lotnictwa, Ross Aimer.
FFA uważa, że to było bardzo poważne naruszenie federalnego prawa lotniczego. Przede wszystkim będą dążyć do tego, żeby odebrać mu licencję pilota - powiedział. Miał dużo szczęścia, że nikt nie został ranny.
Najwyraźniej sam Ford nie jest aż tak bardzo przejęty sytuacją i nie czuje się ani trochę mniej pewnie za sterami. Już kilka dni po incydencie widziano go, jak wsiadał na pokład innego, dwusilnikowego samolotu i zasiadł w siedzeniu pilota.
To nie jest pierwszy raz, kiedy 74-letni już Ford spowodował zagrożenie kierując samolotem. Dwa lata temu lądował awaryjnie na polu golfowym w Santa Monica. Powodem był problem z silnikiem. Rozbity zabytkowy myśliwiec nadawał się już tylko na złom. W wypadku ucierpiał sam aktor, który miał złamane ramię oraz głębokie rany na głowie.