Magda Gessler tym razem odwiedziła wieś Ujsoły w Beskidzie Żywieckim, przez którą przechodzą liczne szlaki turystyczne. Pewnego razu przez wieś przejeżdżał Sławek z Bielska-Białej i zobaczył ofertę wynajmu jednego z lokali. Miejsce na tyle mu się spodobało, że postanowił sprawić żonie niespodziankę - wynajął lokal i otworzył własny Zajazd w Strażnicy.
Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nigdy nie lubiłam gotować, nie fascynowało mnie to - tak niespodziankę od męża wspomina właścicielka Kasia.
Jego żona otwarcie nie podzielała entuzjazmu do nowego biznesu. Jak stwierdziła, nigdy nie lubiła gotować i "zajmować się kuchnią". Szybko okazało się, że pomysł wspólnego prowadzenia zajazdu nie jest trafioną inwestycją.
_**Zaczęliśmy gotować wspólnie. Zostawiłem żonie kuchnię**_ - stwierdził przed kamerami. Ale w końcu odszedłem od gotowania, dlatego że starałem się pozyskać klienta. A to nie idzie. Wstyd mi przed rodzicami, przed żoną i teściami.
Szybko okazało się, właściciele nie mieli oporów przed rozmawianiem o problemach małżeńskich w obecności kamer. Sławek zarzucał żonie "małą wydajność", ta z kolei stwierdziła, że mąż ją zaniedbuje, nie pomaga jej w prowadzeniu biznesu, a jedynie wymaga.
_**Moja żona jest mało wydajna**_ - mówił właściciel. _**Zastanawiamy się nad rozwodem, to nie ma sensu. Kłócimy się często, a dziecko to widzi.**_
Żal mam o to, że mi nie pomaga, a wymaga, żeby było czysto, żeby było posprzątane - żaliła się Kasia. Nie pamiętam, żeby Sławek coś mi miłego powiedział. Chcę, żebyśmy byli rodziną. Więcej marzeń nie mam.
Gessler poczuła się w obowiązku pomóc małżeństwu i chętnie wyciągała z nich przed kamerami szczegóły nieudanego pożycia małżeńskiego. Ale najpierw wytknęła im brzydkie wnętrza wyposażone w jeszcze brzydsze stare meble oraz menu oparte na mrożonych półproduktach.
_**Zabić się można, co za koszmar**_ - stwierdziła celebrytka wchodząc do restauracji. Śmierdzi frytkami. Wejście się nie otwiera. Biurka ze szkoły i plastikowy obrus. Pewnie zaraz wykończę się tym, co mi tu podadzą, bo śmierdzi tak fryturą, ze łeb odpada.
Po spróbowaniu "przysmaków" Zajazdu Gessler stwierdziła, że bar mleczny ma większą "klasę" niż rewolucjonizowany lokal.
Koncentratów kilogramy, zupeczka zaciągnięta mąką. Bar mleczny to dopiero jest klasa w porównaniu z tym! - stwierdziła wypluwając do serwetki kawałek kotleta. Zabierajcie to stąd. Niezła gar-kuchnia. Ja pierdolę, jak to śmierdzi. To jakaś mielonka wieprzowa?! Śmierdzi jak najgorsza kiełbasa. Pan przeczytał skład tego gówna? Dlaczego pan to daje ludziom? Dlaczego pan taką chujnię kupuje?!
Upokorzony właściciel czytając skład produktów, które miał w kuchni, sam nie mógł uwierzyć w to, co serwuje.
Hamburger jest z mięsa drobiowo-wieprzowego. To są odpady z mięsa. Tylko takie na hurtowni dostajemy. W tych hamburgerach są grzbiety od kurów, dziuby mielone, pazury... - wymieniał.
Lokal mimo zapewnień właścicieli, że był "porządnie sprzątany", okazał się brudny, czego restauratorka nie omieszkała im wytknąć.
Ja mam ręce zdarte, nikt na to nie popatrzał, od mycia, zamiatania sprzątania - stwierdziła Kasia. Za duży obiekt, ja jestem sama, nie daję rady.
Jak można było wziąć knajpę, która jest tak przebrzydle brzydka? - zapytała Gessler. Wyglądacie jak starzy ludzie. Macie stare, nieciekawe życie. Musicie wszystko zmienić, inaczej wyglądać, inaczej się czuć.
Po oględzinach kuchni okazało się, że na zapleczu znajduje się nawet... legowisko dla psa. Lokal po rewolucji zmienił nazwę na Białą Choinę. Aby właściciele bardziej wczuli się w zmiany, Gessler zaprosiła ich na randkę, twierdząc, że ich "przedziwna energia" wykańcza restaurację.
Jesteś wtórna, latasz za nim, to jest chore, toksyczne, co ty robisz - brzmiał wyrok prowadzącej Kuchennych Rewolucji. Musisz sama poczuć się dobrze. A Ty Sławek wzbudzasz niepokój, mężczyzna się tak nie zachowuje. To wasza randka i wasza szansa. Jeśli z powrotem się nie zakochają to nic z tego nie wyjdzie.
Właściciele, którzy zostali sam na sam, zaczęli obrzucać się wyzwiskami i chętnie wytykali sobie błędy.
Dziękuję za wszystko - zaczęła Kasia. _Ty chyba nie wiesz jak wygląda kontrola i sprawdzenie**. Wiecznie wrzeszczysz po mnie. Zawsze tak jest, drzesz się po byle co.**_
A Tobie jest wiecznie źle, wiecznie niedobrze - bronił się Sławek. Ciągle mówisz mi nie. Tylko nie, nie i nie. Popatrz się na mnie w końcu. Może się w końcu pogodzimy? Może nazwijmy restauracje "Nie" od razu?
Gessler po powrocie do restauracji zachwyciła się podawanymi przystawkami, jednak danie główne ją rozczarowało na tyle, że postanowiła wykrzyczeć właścicielowi, co myśli.
Ohydztwo - stwierdziła. Pieczeń nie powinna mieć takiego paździerza na sobie. To wszystko jest strasznie suche. Po co odgrzewać kopytka na frytownicy? Kurwa, ile razy mam mówić, że frytownicy się nie używa? Wyrzuć to z kuchni, rozumiesz? I to mam jeść ja?
Choć rewolucja nie do końca się udała, Gessler ostatecznie zaakceptowała dania, których spróbowała podczas kontrolnej wizyty.
Widać, że się bardzo staracie i jeszcze niczego nie umiecie. Tu są poważne błędy. Musicie popracować, macie chęci - zawyrokowała. Dam wam szansę się rozwijać.
_
_