Od kilku dni media żyją doniesieniami z australijskiej trasy koncertowej Justina Biebera. W rekordowym czasie piosenkarz zdołał wywołać kilka skandali. Zdążył powiedzieć fance, że chce mu się przez nią rzygać, a także urządził huczną imprezę na pokładzie luksusowego statku, którego godzina wynajęcia kosztuje 2200 funtów (około 11 tysięcy złotych). Media podały, że zaprosił na pokład dwanaście modelek, które mogły bawić się z idolem nastolatek i jego kuplami w zamian za seks…
Plotki na temat orgii na jachcie zdementowała właśnie jedna z zaproszonych na imprezę gwiazdek Instagrama. Roze Cook zapewniła tabloidy, że Justin nie uprawiał seksu z żadną z dziewczyn. W momencie, w którym "zabawa się rozkręcała" wyszedł z przyjęcia.
Justin od roku jest na duchowej ścieżce odnowy i jest teraz głęboko związany z Bogiem. Bardzo się zmienił i wydoroślał. Przestrzega teraz celibatu. Bardzo stara się trzymać wyznaczonej ścieżki i unika wszystkiego, co nie służy duchowemu rozwojowi. Myślę, że fazę imprezowania ma już za sobą - powiedziała w wywiadzie dla Daily Mail Roze.
Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawiają informatorzy magazynów Herald Sun i The Sun, którzy twierdząc, że na statek Justina chciały dostać się tłumy młodych dziewczyn. Ochroniarze gwiazdora oceniali ich wygląd i odsyłali wszystkie, które były "za brzydkie lub za grube".