Antoni Macierewicz ma zadziwiającą słabość do młodych mężczyzn, którym powierza odpowiedzialne funkcje i stanowiska. Dba o to, aby wprowadzonym przez niego na wysokie szczeble Edmundowi Jannigerowi oraz Bartłomiejowi Misiewiczowi nie stała się krzywda, pomimo że ci zdają się nie doceniać w pełni jego starań. Misiewicz tak się zachłysnął darowanymi mu przywilejami, że zaczął szastać na prawo i lewo publicznymi pieniędzmi oraz stanowiskami, co w kontraście do jego kompetencji daje wręcz kuriozalny obraz stanu obecnej polityki i jej struktur w wykonaniu Prawa i Sprawiedliwości.
Z kolei Janniger wymościł sobie ciepłe miejsce na etacie w Ministerstwie Obrony, gdzie w założeniu został zatrudniony specjalnie do organizowania wizyt zagranicznych naukowców w wojskowych jednostkach naukowych. 22-letni Edmund za swoją pracę otrzymuje 3 494 złotych miesięcznie.
Dziennikarze Wirtualnej Polski postanowili sprawdzić, jak przez ostatnie miesiące ulubieniec Antoniego Macierewicza wywiązuje się ze swoich obowiązków. Rezultaty okazały się porażające. Janniger od początku swojego zatrudnienia w grudniu zeszłego roku nie zorganizował bowiem jeszcze ani jednej wizyty. Mimo to biuro MON zapewnia, że jest z niego zadowolone.
Dotychczasowe rezultaty pracy p. Jannigera spełniają zakładane oczekiwania - piszą w oświadczeniu. Strach pomyśleć w takim razie, jakie te oczekiwania były.
Skromny z pozoru Janniger może nie pali się do pracy, za to chętnie pokazuje swoją prawdziwą, agresywną twarz w mediach społecznościowych, gdzie atakuje ostro każdego, kogo wypowiedź mu się nie spodoba.
Zobacz: Edmund Janniger skarży się, że dziennikarz wypytuje o jego imprezy: "Ubeckie metody inwigilacji!"
Podobnie jak Misiewicz lubi także zaszpanować zdjęciami z panią premier, prezydentem Dudą, czy Antonim Macierewiczem lub w luksusowej limuzynie, czy modnym warszawskim klubie.
Właśnie tak wyglądają młode, polskie "elity polityczne"?