19-letnia Angelika Mucha promuje się na największą fankę Justina Biebera w Polsce. Podczas gdy większość wyznawczyń Justina już zdążyła dorosnąć, życiowym celem Angeliki nadal jest spotkanie swojego idola na żywo. Już raz jej się udało, po czym przez miesiąc zastanawiała się, czy warto po tym spotkaniu umyć rękę.
Przypomnijmy największe osiągnięcie "LittleMoonster": Angelika "LittleMoonster96" Mucha: "To jest TA RĘKA, która dotknęła Justina Biebera!"
Dzięki uwielbieniu dla Justina, Angelika wyrosła na idolkę nastolatek oraz ulubienicę producentów kosmetyków i ubrań, którzy są w stanie zapłacić jej kilkadziesiąt tysięcy złotych za reklamę swoich produktów. Mucha dołączyła właśnie do swojego bogatego CV reklamowanie aplikacji Bongo, która, po wysłaniu SMS-a, "odgaduje" plany użytkownika i odpowiada na jego pytania. Problem polega na tym, że aplikacja korzysta z naiwności wysyłających wiadomości i zwyczajnie wyłudza od nich pieniądze.
Nie wiem czy pamiętacie, kiedyś wysłałam wiadomość do Bongo, dawno tego nie robiłam to wyślę - reklamuje Angelika na Snapchacie. Śmiesznie, bo rzeczywiście Bongo ma rację co do wszystkich moich muzycznych planów na czerwiec.
Aplikacja "odgadła", że Angelika wybierze się na koncerty Ariany Grande i Justina Biebera. Mucha reklamuje, że Bongo odpowie też na inne, konkretne pytania. W tym celu należy podać swoje imię, nazwisko i miejsce zamieszkania (!). Razem z numerem telefonu to prawie wszystkie dane osobowe, które nastolatki mają wysłać pod nieznany numer.
Pomijając oczywiste kwestie bezpieczeństwa, aplikacja jest groźna także dla finansów użytkowników. Fanki Angeliki piszą, że straciły nawet 200 złotych, wysyłając SMS-y pod numer zachwalany przez ich idolkę. Prześledziliśmy regulamin aplikacji, który jest bardzo niejasny i skłania do nadużyć. Korzystając z usług Bongo, użytkownik zgadza się na dokonywanie płatności za każdą usługę. Koszt pojedynczego SMS-a to ponad 7 złotych, a "opłaty co jakiś czas mogą ulec zmianie" (!).
Jak można się domyślić, rezygnacja z usługi, czy nawet zgłoszenie reklamacji są bardzo utrudnione. Można to zrobić przez formularz kontaktowy, ale siedziba firmy administrującej aplikacją mieści się... w Australii (!). Na dodatek w regulaminie znajduje się zapis, że działalność serwisu może zostać przerwana w dowolnym momencie, bez informowania o tym użytkowników. Można się jedynie domyślać, co w takiej sytuacji stanie się z danymi osobowymi nastolatków zachęconych przez Angelikę do skorzystania z aplikacji.
Ona pewnie się tym nie przejmuje. Jak myślicie, ile tysięcy zarobiła za zareklamowanie takiej aplikacji?