Weronika Budziło wystąpiła w parze z Renatą Kaczoruk w pierwszej polskiej edycji _**Azja Express**_. Chociaż w zasadzie się nie znały, zdecydowała się wyjechać z nią na drugi koniec świata, bo ich wspólna przyjaciółka na dwa tygodnie przez rozpoczęciem zdjęć zerwała więzadła. To mówi sporo o samej Renacie, która musiała wystartować w programie, w którym liczy się przede wszystkim współpraca z partnerem, z obcą w zasadzie osobą.
Teraz Weronika udzieliła w wywiadu, w którym opowiedziała o kulisach powstawania programu. Zapewniała, że produkcja w niczym nie pomagała uczestnikom, chociaż za priorytet stawiała ich bezpieczeństwo. Jedynym momentem na odpoczynek i najedzenie się do syta były transfery, czyli przekraczanie granic.
Z wieloma rzeczami był problem, już nie mówiąc o jedzeniu, ale chociażby praniu ubrań. Wydawało mi się, że to będzie sfingowane, w końcu gwiazdy jadą do Azji, więc nikt nie będzie odmawiać im dostępu do jedzenia czy potrzeb sanitarnych. Zdarzało się natomiast często, że nie było czasu na toaletę. Pamiętam dni, kiedy cały dzień nie korzystałam z toalety i wypacałam własny mocz! - wspomina Weronika w rozmowie z autorem bloga podróżniczego Tim Teller. Dostaliśmy wodę, krem do opalania i środek na komary. Wszystkie te rzeczy były niezwykle ważne ze względu na panujące warunki. Ponadto powiedziano nam przed startem, że dostaniemy od produkcji śpiwory, karimaty i plecaki.
A jak w takim wypadku z brakiem kontaktu z rzeczywistością? Brak dostępu do telefonu, Internetu itp.
Nie wszyscy uczestnicy tego przestrzegali, co zresztą widać w mediach społecznościowych, gdzie publikują dużo zdjęć z czasu wyścigu. Ja z wykształcenia jestem prawnikiem, więc dla mnie reguły są czymś istotnym i wzięłam to na poważnie. Nie miałam telefonu praktycznie przez cały wyjazd, mam może z pięć zdjęć z całego miesiąca. Telefon można było mieć przy sobie, ale nie wolno było z niego korzystać - tłumaczy Budziło. Renata nie chciała wydawać ani grosza, a ja z kolei mało jem, szczególnie gdy przełączam się w tryb awaryjny. Nie mniej jednak wzięłam ze sobą 30 batonów energetycznych i taki jeden baton dziennie był moim podstawowym źródłem energii. Bardzo pomocny był Pascal, który dzielił się z nami zerwanymi owocami. Zdarzało się, przeważnie wieczorem, że ktoś częstował nas sytym posiłkiem. Po dniu spędzonym w parze z Michałem nauczyłam się też podkradać jedzenie z wozów produkcyjnych.
W programie wyjątkową antypatię wzbudzała partnerka Weroniki, Renata, która błyskawicznie zyskała przydomek "Żenulka". Od razu w oczy rzucało się też napięcie między nią a Budziło, która po roku od wyprawy nadal jest mocno oszczędna w ocenie ich relacji.
Miałam zasadę, że nie prosiłam o jedzenie. Dawałam sobie radę na tych owocach od Pascala czy najadałam się na zapas podczas transferów. Jednak Renata wielokrotnie prosiła, robiąc to, bądź co bądź też w moim imieniu - wspomina. Zdarzało się, że ktoś po tym nawet jak nas już zaprosił, wypraszał nas, bo głowa rodziny zmieniła zdanie odnośnie noclegu i kamer. W takich momentach wychodziła różnica w charakterach pomiędzy mną a Renatą. Dla mnie było oczywiste, że jeśli ktoś wyprasza to kłaniam się, dziękuję i wychodzę. Dla Renaty nie do końca. Raz czekałam 40 minut na Renatę, podczas gdy ona przymuszała ludzi do zmiany swojej decyzji, co było dla mnie żenujące.
Jak sądzicie, użyła właśnie tego słowa przez przypadek? :)