W zeszłym odcinku w atmosferze skandalu z Agenta-Gwiazdy odpadł 62-letni Marek Włodarczyk, który żegnając się z resztą uczestników zarzucił im "grę nie fair play". Przy okazji otwarcie powiedział im, że obśmiewanie i podkopywanie dołków pod kolegami to fałszywe zachowanie "pozbawione formy". Mimo to Daria Ładocha, Odeta Moro, Alan Andersz i przywrócony Piotr Kędzierski nie czuli wyrzutów sumienia i cieszyli się, że wyeliminowali rywala. Jedyną osobą, którą odpadnięcie Włodarczyka naprawdę poruszyło był Jarosław Kret, od kilku odcinków typowany na agenta.
Przypomnijmy: Wściekła Odeta o Alanie: "NAPALONY MAŁOLAT, który biegał i wyzbierał wszystko, co się dało!"
W półfinale Agenta piątka pozostałych uczestników zmierzyła się z trzema zadaniami. Pierwszym z nich było strzelanie z łuku. Problem polegał na tym, że celebryci nie wiedzieli w jakim celu trenują i co mogą zyskać, jeśli nauczą się trafiać w sam środek tarczy. Trudno im było nawet zauważyć kartkę z wyznaczonym zadaniem... Jako jedyny "tajemniczą" wiadomość zauważył Kret, który postanowił nie informować grupy o ukrytym zadaniu.
Ten program to przede wszystkim wyzwanie dla intelektu, sprytu i przebiegłości - tłumaczył przed kamerami "przebiegły" pogodynek.
Po treningu do uczestników przyjechała Kinga Rusin w berecie, popisując się swoimi umiejętnościami jazdy konnej.
Narowiste bydlę! - przywitała się z uczestnikami, próbując uspokoić zwierzę.
Gwiazda TVN-u wyznaczyła uczestnikom kolejne zadanie i podzieliła ich na dwie grupy. Odeta i Daria miały wsiąść na konie i zagrać w tradycyjną argentyńską grę, El Pato - musiały przewieźć koszyk z gęsią z jednego miejsca na drugie. Utrudnieniem byli gauchos, południowoamerykańscy pasterze bydła, którzy starali się przechwycić gęś. Po drodze celebrytki musiały strzelać z procy do butelek zawieszonych na drzewie, do wygrania miały pieniądze i immunitety. Niestety i to zadanie je przerosło.
Żadna z nas nie była chuliganem, żadna z nas nie chodziła z procą i nie wybijała szyb w samochodach - stwierdziła oburzona Odeta.
Niestety dobry nastrój wśród "sojuszniczek" prysł, gdy Daria nie chciała uczestniczyć w kolejnym zadaniu - oddzielaniu owcom zagród. Mimo to Odeta zmusiła Ładochę do wykonania "misji", za którą mogły wygrać dwa tysiące. Podczas wykonywania zadania, owca niespodziewanie uciekła z zagrody. Blogerka kulinarna do biegania za zwierzęciem "przydzieliła" koleżankę.
No co ty, barana kurwa nie dogonisz? - krzyczała Daria.
Z kolei druga grupa w składzie Jarek, Alan i Kędzior w towarzystwie ornitologa udała się na "polowanie" na ptaki. Aby zdobyć pieniądze, musieli sfotografować określony gatunek ptaków - im trudniejszy do spotkania, tym większa wygrana kwota.
Absolutnie amajzing, zawsze o tym marzyłem, żeby siedzieć i robić zdjęcia ptakom - kpił Andersz.
Natura uspokaja Alana - stwierdził tajemniczo Kret. Nawet Kędziorowi się to podobało, chociaż lenistwo złapało go już po kilku minutach.
Piotr nie podzielał jednak entuzjazmu kolegów, szczególnie, gdy musiał wchodzić po schodach i patrzeć na ptaki z góry.
Nie mam sportowej zajawki, nienawidzę takich zadań i nienawidzę ptaków - jęczał dziennikarz wchodząc po schodach. Opowiadał też o tym, jak zdechł mu kanarek...
Po dotarciu na metę okazało się, że dziewczyny przywiozły ze sobą 150 złotych z... 7 tysięcy. Z kolei drugiej grupie pod wodzą Andersza udało się zdobyć 4800 złotych.
Daria dała popis, majstersztyk agentowski - nie kryła oburzenia Moro. Jak przypomnę sobie jej działania, to naprawdę nóż w kieszeni się otwiera.
Podział na grupy w kolejnej konkurencji rozstrzygnęło strzelanie z łuku, a gra zaczęła toczyć się nie tylko o pieniądze, ale równie ważne w programie informacje i immunitet. Każdy z uczestników musiał oddać po jednym strzale. Najlepsi okazali się Odeta i Alan, którzy dostali szansę na walkę o immunitet. Pozostali uczestnicy mieli za zadanie uniemożliwienie zdobycia immunitetu wygranym z poprzedniego zadania. Najbardziej z "przeszkadzania" cieszył się Jarek.
Będę wreszcie oficjalnie sabotować - zacierał ręce pogodynek.
Uczestnicy, którzy najgorzej strzelili z łuku walczyli o pamiętniki swoich kolegów, które zostały przymocowane do tratwy - mieli ją przyciągnąć nad brzeg jeziora, a w tym czasie Odeta i Alan strzelali płonącymi strzałami z łuku i mogli spalić tratwę. Niestety, nie udało im się oddać ani jednego celnego strzału.
Sprawdziłem prognozę pogody - cieszył się Jarek. Wiatr tak się zmógł, że nie mieli szans, żeby to spalić. Natura to mój sprzymierzeniec.
Zadanie tak rozwścieczyło Alana, że rzucił łukiem o ziemię, klnąc pod nosem, że nie zdobędzie upragnionego immunitetu.
Pierdolę to, nie lubię kurwa takich rzeczy, których nie zrobisz - krzyczał zrezygnowany Alan. Choćby skały srały! Nie da się.
Z programem tym razem pożegnała się dwójka uczestników - po raz kolejny odpadł Piotr Kędzierski, a wkrótce dołączył do niego Alan Andersz. W finale widzowie zobaczą więc Odetę Moro, Darię Ładochę i Jarosława Kreta.