Jacek Kurski w ramach swojej reformy telewizji publicznej dokonał cudu - planował zwolnienie 200 osób, jednak obecnie w TVP pracuje o... 50 osób więcej. Udało się to mimo, iż zwolniło się więcej osób, niż zaplanował. Oznacza to, że po cichu zatrudnił nie 50, ale około 300 nowych pracowników. Po rozliczeniu z Urzędem Skarbowym okazało się, że koszty wzrosły tak bardzo, że teraz potrzeba kolejnego cudu, żeby sfinansować kilkuset nowych beneficjentów "dobrej zmiany". Kurski wymyśla kolejne sposoby na ściągnięcie abonamentu, który zrażeni jego polityką widzowie coraz mniej chętnie płacą. Ostatecznie postanowił, że podatnicy przez sześć lat mają spłacić kredyt w wysokości 800 milionów (!) złotych, jaki zaciągnie na pokrycie kosztów realizacji swoich pomysłów.
Wątpliwości co do prowadzenia TVP najwyraźniej jest całkiem sporo, bo stacji grozi gruntowna kontrola. Na razie dokumenty finansowe Telewizji analizuje... Centralne Biuro Antykorupcyjne. Funkcjonariusze od stycznia skupiają się na razie na dokumentach na zakup drogiego, specjalistycznego sprzętu, żeby ustalić, czy procedury przetargowe zorganizowano zgodnie z prawem, czy nie doszło do przypadków przekupstwa lub faworyzowania jakiejś firmy.
Serwis Wirtualne Media dowiedział się, że od wyniku analizy zależeć będzie to, czy sprawa rozejdzie się po kościach, czy potrzebne będzie śledztwo, czy poważna kontrola. Jacek Kurski postanowił uspokoić opinię publiczną i w serwisie wPolityce zapewniał, że dokumenty są analizowane na jego polecenie oraz że sprawa dotyczy poprzedniego zarządu.
To ja zaprosiłem Biuro do przeprowadzenia kontroli w spółce. Odsłaniamy sprawy dotyczące przeszłości, wyjaśniamy zjawiska patologiczne - powiedział. Sami również zdołaliśmy osiągnąć duże oszczędności w obszarze zakupu technologii. Chcemy, by również Centralne Biuro Antykorupcyjne sprawdziło, czy nie doszło do naruszenia prawa, do zjawisk korupcyjnych. Mamy podejrzenie, że specyfikacje zamówień sporządzano w taki sposób, by ograniczyć liczbę oferentów do faktycznie dwóch, jednej firm, które później uzależniały telewizję od swojego serwisu, części zamiennych, rozwoju projektów.
Sprawa wcale nie jest tak klarowna, jak przedstawia ją Kurski. Poseł Paweł Kukiz napisał na Facebooku, że tak naprawdę to on sprowadził CBA do telewizji, więc prezes stacji nie ma podstawy, żeby wybielać swój wizerunek sugerując, że chodzi o nieprawidłowości jego poprzedników. Żeby rozwiać wątpliwości Kukiz wysłał do CBA oficjalne zapytanie w sprawie kontroli i tego, na czyj wniosek została zainicjowana.
Parę dni temu - po ogłoszeniu przeze mnie, iż już w styczniu poprosiliśmy CBA o "przegląd" sytuacji w TVP - pan prezes Jacek Kurski poinformował dziennikarzy, że CBA zjawiła się w telewizji ... na jego prośbę - napisał Kukiz. W związku z tym zwróciłem się z zapytaniem do Szefa CBA, pana Ernesta Bejdy. Treść w załączniku. O odpowiedzi oczywiście Was poinformuję.