Maja Sablewska karierę zaczynała jako opiekunka dzieci Natalii Kukulskiej. Początkowo prowadziła fan klub piosenkarki, a doświadczenie pracy z fanami wokalistki zaowocowało w jej dalszej karierze w show biznesie. Majka postanowiła zostać menedżerem gwiazd, a jej pierwszą podopieczną była Doda. To właśnie dzięki Sablewskiej Dorota zerwała z tandetnym wizerunkiem, a jej kariera solowa nabrała tempa. Niestety po kilku latach zdecydowały się zakończyć współpracę, a Rabczewska zarzucała byłej agentce, że bardziej interesuje ją status celebrytki, niż lansowanie przyszłej gwiazdy.
Przypomnijmy: Doda o Sablewskiej: "Nawet jeśli PRZYJAŹN BYŁA UDAWANA, to przyniosła bardzo duże profity"
Jednak Majka długo nie była bezrobotna. W dalszych latach "kreowała wizerunek" Edyty Górniak, Mariny i Toli Szlagowskiej, znanej z zespołu Blog 27. Dzięki sławnym podopiecznym Sablewska szybko zyskała popularność, przez co mogła liczyć na kolejne propozycje zawodowe. Dostała nawet własny program, Sablewskiej sposób na modę, i wkrótce stała się gwiazdą stacji TVN Style. Mimo niewątpliwych sukcesów, była menedżerka dość krytycznie wspomina dawne czasy, żaląc się że współpraca z celebrytkami nie należała do łatwych.
Menedżer musi być też służącym - przyznała w Super Expressie. Po prostu jak menedżer nie potrafi zwrócić uwagi na to, że artysta ma np. brudne buty i trzeba mu je wyczyścić, to jest słabym menedżerem, chyba że ma kogoś, kto za niego to dobrze zrobi. Ja nie mam z tym najmniejszego problemu i nigdy nie miałam.
Przypomnijmy, że 10 lat temu Majka zajmowała się Dodą naprawdę kompleksowo: trzymała psa podczas występów, kupowała jej chude mleko, tampony i… środki antykoncepcyjne. Zobacz: Do czego Doda potrzebuje menedżerów?