Kilka dni temu w jednym z najpopularniejszych egipskich kurortów turystycznych, Hurghadzie, doszło do zagadkowego zdarzenia, którego skutkiem okazała się być śmierć 27-letniej Magdaleny Żuk. Kobieta zdecydowała się na samotne wakacje w Egipcie, choć planowo miała spędzić je z chłopakiem.
Już dobę po przybyciu na miejsce zaczęła wysyłać do swoich znajomych i rodziny niepokojące SMS-y. Wynikało z nich, że się czegoś boi. W piątek lub sobotę trafiła do szpitala z ciężkimi obrażeniami, zaś w niedzielę zmarła. Lekarz, pod którego opiekę trafiła Magda, miał twierdzić, że zachowywała się ona jakby miała problemy psychiczne. Rodzina zaprzeczyła jednak tym podejrzeniom.
Radomir Świderski z biura podróży, które organizowało wypoczynek twierdzi, że… morderstwo zostało wykluczone.
W sprawie śmierci Polki w Hurghadzie w Egipcie wykluczono udział osób trzecich. Dlaczego pani Magda była w takim stanie, wyjaśni śledztwo i badania lekarskie – zapewnia Świderski z Rainbow Tours. Rezydent próbował ustalić, dlaczego pani Magda była cała roztrzęsiona i nie było z nią za bardzo kontaktu. Próbowali pomóc obsługa hotelu i pełnomocnik rodziny, który przyleciał do Egiptu. Od pewnego momentu była pod jego opieką, o wszystkim był informowany na bieżąco. To lekarze mogli ustalić, co się wydarzyło i w momencie, kiedy próbowali się dowiedzieć, wykonać badania, doszło do tego nieszczęśliwego zdarzenia.
Przyjaciółka Magdy twierdzi z kolei, że skontaktowanie się z nią było niemożliwe.
Nie wysłała żadnego zdjęcia. Czasem kontaktowała się tylko z telefonu egipskiego rezydenta, ale wiadomości, które od niej przychodziły były zagadkowe – tłumaczyła w rozmowie z wrocławską Gazetą Wyborczą. Pisała na przykład, że czeka na nas w pokoju hotelowym. Potem dopytywała, gdzie jesteśmy i kiedy do niej przyjdziemy. Gdy w końcu zadzwoniła była jak otumaniona. Mówiła, że ktoś chyba dosypał jej czegoś do drinka.
Rodzina zmarłej zażądała przeprowadzenia sekcji zwłok.