Minister Konstanty Radziwiłł ma dość specyficzne podejście do tego, co oznaczają cięcia budżetowe w resorcie zdrowia. Najpierw postanowił, że najlepiej będzie zaoszczędzić na leczeniu dzieci i ratowaniu ciężarnych kobiet, ale potem doszedł do wniosku, że właściwie to wszyscy powinni móc płacić za godne leczenie - już nie tylko w kopertach, ale i w okienku kasy. Na szczęście ministerstwo bez problemu znalazło fundusze na wypłatę gigantycznych premii, a po wycofaniu "tabletki po" bez recepty jeszcze będzie wydawać krocie na promocję "antykoncepcji" przez badanie śluzu i temperatury.
Teraz powody do zmartwień mają także osoby po przeszczepach, które są w pełni zależne od dostępu do leków, których nie przyjmowanie regularnie oznaczać może poważne komplikacje, a nawet grozić utratą życia. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia postanowiło, że ceny leków podskoczyły nawet o... ponad 1300 złotych!
Na nowej liście leków refundowanych "rekordzistą" jest lek antywirusowy Valcyte, stosowany także w przypadku osób chorujących na AIDS! Do tej pory za 60 tabletek pacjent płacił tylko 3,20 zł, a dzisiaj jest to... 1327,51. Z tej samej ceny inny lek antywirusowy, również dla chorych na AIDS, Ceglar, podrożał do 1057,82 zł. Podwyżki dotyczą też m.in. leków Myfortic (o 200 zł przy większej dawce i 100 zł przy mniejszej) oraz CellCept (o 64 zł).
O tragedii pacjentów poinformowała Gazeta Wrocławska, która opisała historię 25-letniej Malwiny Leszczyk, która po trzech latach doczekała się przeszczepu nerki. Gdy szła do szpitala na operację wiedziała, że za lek będzie mogła zapłacić 3,20 zł, ale gdy z niego wyszła, ten sam produkt kosztował już 67,79 zł.
Nie poradziłabym sobie, gdyby nie pomoc moich rodziców. Podwyżki są olbrzymie - powiedziała Leszczyk. Nie wiem, co zrobią ludzie starsi czy samotne matki wychowujące dziecko po przeszczepie.
O sytuacji alarmuje także wiceprezes Stowarzyszenia Życie po Przeszczepie, Eugeniusz Rydel. On sam jest w podobnej sytuacji, gdyż nawet 11 lat po przeszczepie wątroby wciąż zażywa CellCept.
Większość z nas to renciści i nie będzie nas po prostu stać na te leki. Praktycznie wszystko pójdzie na leczenie - powiedział. Liczba przeszczepów w Polsce i tak jest bardzo niska, jesteśmy w ogonie Europy. Decyzja ministra z pewnością nie wpłynie pozytywnie na tą sytuację.
W jeszcze gorszej sytuacji mogą się znaleźć osoby chorujące na AIDS, które są zmuszone zażywać wiele leków na choroby pojawiające się w wyniku zespołu obniżenia odporności. Ministerstwo ma oczywiście przygotowaną odpowiedź i bagatelizuje sprawę. Przekonuje, że pacjenci mogą korzystać z tańszych zamienników - choć nie mówi już, że przy takiej zmianie chory musi iść do szpitala. Sprawdzanie, czy pacjent w ogóle może przyjmować dany lek, trwa 4-6 tygodni. Przez ten czas podwyższa się ryzyko zakażenia wirusowego, co może skończyć się tragicznie.
Na szczęście Konstanty Radziwiłł ma już tyle pieniędzy, że nie zmartwiłby się, gdyby któreś z jego ośmiorga dzieci miało zażywać tak drogie leki ratujące życie.