Jeżeli czujecie, że nie ogarniacie tego, co się dzieje z Festiwalem w Opolu, to prawdopodobnie i tak jesteście mniej pogubieni w tej sytuacji niż Jacek Kurski. To, czego nie udało się zrobić władzom z festiwalem od 1982 roku przez cały stan wojenny, Kurskiemu udało się w tydzień. Nie pomogło nawet uśmiechanie się u boku obdarowanej bukietami kwiatów Maryli Rodowicz, która w imieniu prezesa TVP przekonywała, że w stacji nie ma ani cenzury, ani czarnej listy.
PR-owy niewypał okazał się jeszcze większą porażką, gdy i sama Rodowicz w końcu zrezygnowała z występu, a Kurski wpadł na pomysł, żeby Opole przenieść... do Kielc. Przy okazji winnymi sytuacji okazali się wszyscy - zaczynając od Kayah, Rodowicz i niewdzięcznych artystów, a na KOD-zie, PO i prezydencie Opola kończąc.
Decyzje dotyczące tego, co ma się gdzie odbyć zmieniają się z dnia na dzień i trudno przywiązać się do którejkolwiek wersji. Tymczasem czas leci i już jest czerwiec, a żadnej dużej imprezy nie organizuje się wraz z promocją na kilka tygodni od jej terminu. Kurski nie traci jednak doskonałego samopoczucia i według ostatnich doniesień, nadal planuje zorganizować w Kielcach festiwal polskiej muzyki alternatywnej.
Dość sceptycznie do pomysłu podchodzą eksperci z branży muzycznej, według których pomijając kontekst i tempo przygotowania wydarzenia, postawienie na artystów alternatywnych mocno uderzy w oglądalność TVP. Inną sprawą jest to, na ile ktoś spoza głównego nurtu kultury będzie zainteresowany zarządzaną przez PiS stacją.
W obliczu tego, co wydarzyło się z festiwalem opolskim, sądzą państwo, że jakikolwiek alternatywny artysta zaufa mediom mainstreamowym? - zapytał retorycznie Hirek Wrona w serwisie Press. Mam wrażenie, że jednak nie. Mimo że każdy chce promować swoją twórczość, to jest taka granica, której się nie przekroczy: lepiej być artystą niezależnym, niż wystąpić na czymś, co tak naprawdę nie wiadomo, czym będzie.
Również medioznawczyni, prof. Krystyna Doktorowicz z Uniwersytetu Śląskiego uważa, że takich imprez masowych nie robi się w ten sposób.
Nie ma szans, aby Telewizji Polskiej, po tym jak odebrała widzom Opole, udał się nowy festiwal - przewiduje. Wielkie imprezy tworzą osobowości artystyczne, a nie osobowość prezesa telewizji. Polacy przywiązani są do festiwalu piosenki w Opolu i to na tę imprezę będą czekać. Próba powołania nowej, podobnej to wręcz przedsięwzięcie heroiczne.
Poza tym organizacja festiwalu to gigantyczne koszty i może to wywołać opór widzów. Równie ważną kwestią jest dobór artystów. Tworząc nową, festiwalową markę, trzeba mieć wielkie nazwiska, które przyciągną tłumy i sponsorów. Zważywszy na kontekst, to się nie uda.
Chociaż z drugiej strony - Kurskiemu udało się w tydzień zniszczyć festiwal Opolski, więc mówienie, że coś jest dla niego niemożliwe, jest dużym nadużyciem.