Wojciech Cejrowski uwielbia podkreślać swoje przywiązanie do wiary, tradycji i konserwatywnych wartości. Choć kreuje się na bardzo religijnego człowieka, nie przeszkadza mu to w obrażaniu wszystkich i wszystkiego, a w szczególności polityków opozycji, której jest zaciekłym wrogiem od lat. 52-letni dziennikarz i były mąż Beaty Pawlikowskiej chętnie rozprawia się z "niemoralnością" wśród polskich polityków, przedstawiając za wzór cnót obecny rząd i prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nic dziwnego więc, że TVP tak chętnie zaprasza go do programów w roli "eksperta", gdzie podróżnik może wylać wszystkie żale i dać upust swoim emocjom. Niedawno zasłynął obrażaniem Donalda Tuska, którego beztrosko nazwał "dziadem" i zaapelował do władz, aby "jak najszybciej zamknęły go w więzieniu".
Przypomnijmy: Wojciech Cejrowski o Donaldzie Tusku: "Trzeba dziada złapać za ryżą czuprynę! Przymknąć jak zwykłego kryminalistę"
Mogłoby się wydawać, że Cejrowski powoli traci kontakt z rzeczywistością, zwłaszcza gdy wypowiada się w sprawach, o których nie ma pojęcia. W ostatnim odcinku programu Minęła 20 u boku podekscytowanego Michała Rachonia, podróżnik robił za specjalistę od: ogólnoświatowej polityki klimatycznej, relacji Sądu Najwyższego z prezydentem, dzieci Donalda Trumpa, ekshumacji ofiar smoleńskich i… charakteru byłej premier, Ewy Kopacz.
Swój wywód Cejrowski rozpoczął od rozważania na temat polityki klimatycznej i wycofania się Donalda Trumpa z międzynarodowego porozumienia na rzecz walki z klimatem. 52-latek nie ukrywa, że jest wielkim fanem prezydenta Stanów Zjednoczonych, ciesząc się z jego decyzji, bowiem jego zdaniem "we wszystkim chodzi o wyciągnięcie kasy z USA, a takie na przykład Chiny nie płacą ani centa, ale dymią ile wlezie". Gość TVP Info stwierdził, że Trump jest "ofiarą" elit politycznych, które chcą go "odhumanizować". Narzekał, że o ile dzieci poprzednich prezydentów zostawiano w spokoju, to dzieci miliardera są pod ciągłym obstrzałem mediów i nie traktuje się je z należytym szacunkiem.
Po krytyce światowej gospodarki i polityki, Cejrowski przeszedł do swojego ulubionego tematu, czyli obrażaniu opozycji. Pretekstem do wyzwisk pod adresem Ewy Kopacz były nieprawidłowo przeprowadzone ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej, za które winę ponosi oczywiście była premier.
Granica się przesunęła, bo jak już powiedziano, że w jednej trumnie znaleziono trzy nogi, cztery ręce, już nie pamiętam co z czym, bo mi się pomieszało... - cieszył się na wizji Cejrowski. Ona próbuje się wykręcić z paragrafu teraz, ale jeżeli wówczas minister zdrowia, który miał obowiązek tam pojechać urzędowo, pojechał jako wolontariuszka, to powinna dostać lufę z paragrafu o zaniedbanie swoich obowiązków, bo była na pensji ministerialnej i miała jako minister obowiązek pojechać nadzorować. A minister nie pojechał, tylko wolontariuszka pojechała.
Ku ekscytacji gospodarza programu Michała Rachonia, Cejrowski nie przestawał w obrażaniu byłej premier i stwierdził, że powinna "pójść do ciupy", a poza tym to nikt nie będzie za nią tęsknił, bo jest "wredną babą"…
Babę za zaniechanie działań trzeba wsadzić do ciupy! Tyle panu powiem w sprawie Kopacz. Nikt jej nie lubi poza tym, w parlamencie nawet jej koledzy mówili, że to wredna baba!