Za miesiąc rodzina polskiej siatkarki i dwukrotnej złotej medalistki Agaty Mróz będzie obchodzić dziewiątą rocznicę jej śmierci. Sportsmenka chorowała na mielodysplazję i zmarła w wyniku komplikacji po przeszczepie szpiku kostnego, gdy dostała sepsy. Osierociła zaledwie 2-miesięczną córkę, Lilianę. Żeby chronić jej życie matka przerwała leczenie na czas ciąży, a gdy zdecydowała się na operację po porodzie, okazało się, że była jeszcze zbyt słaba.
Media zaczęły się interesować wdowcem po Agacie, Jackiem Olszewskim, który opiekował się samotnie córką, a z czasem - zachęcany przez Lilę - postanowił ułożyć sobie życie na nowo.
Z okazji zbliżającej się rocznicy Olszewski opowiedział o swojej tragedii w Vivie. Uciął wszelkie spekulacje, że jego córka w jakikolwiek sposób stała się przyczyną śmierci matki. Choć taki przeszczep udaje się w 75% przypadków, Agata Mróz przegrała ze... szpitalnym brudem.
Agata zmarła tylko dlatego, że została zakażona bakterią - powiedział. Spędziła przecież w szpitalu osiem miesięcy. A miała wyniszczony organizm i brak odporności. To nie przez Lilkę umarła, tylko przez brud w szpitalu.
Wdowiec opowiedział też o tym, jak na nowo poskładał swoje życie. Pomogła mu w tym nowa partnerka, Agnieszka, którą poznał przez portal randkowy. Początkowo myślał, że nic z tego nie wyjdzie, on mieszkał w Warszawie, ona prowadziła salony piękności we Wrocławiu. Nie wierzyli w związek na odległość.
Postanowiłem dać sobie spokój. Ale potem pomyślałem, że może jednak warto spróbować, bo taka fajna dziewczyna - wspomina. A przede wszystkim nie kojarzyła mnie, nie patrzyła na mnie przez pryzmat przeszłości, litując się nade mną.
Agnieszka też postanowiła dać szanse temu związkowi i zdecydowała się na drastyczny krok: zostawiła swój biznes i przeprowadziła się do Warszawy. Szybko stała się członkinią rodziny i została zaakceptowana przez Lilkę. Sama ma nie tylko dwie dorosłe córki, ale została już babcią.
Krótko po wizycie u mnie, gdzie usłyszała, jak moja młodsza córka mówi 'mamo', też tak zaczęła mnie nazywać - wspominała ten moment. A na urodziny dostałam od niej bransoletkę, a do niej dołączony liścik 'Kocham moją mamę'. Myślałam, że się z płaczu uduszę, ze wzruszenia
Olszewski przyznał, że córka nie miała problemu z zaakceptowaniem nowej mamy, gdyż biologicznej nie ma prawa jej pamiętać. Nawet nie zadaje o nią pytań.
Wie, że ta mama gdzieś tam jest, ale przecież nigdy jej nie poznała.