Na chrześcijańskich i prawicowych portalach zapanowało poruszenie dotyczące najpopularniejszej w tym roku zabawki o nazwie fidget spinner. W zamyśle gadżet został stworzony przez Catherine Hettinger, która zaprojektowała go dla dzieci autystycznych i z ADHD. Zabawa spinnerem miała ułatwiać im koncentrację oraz zmniejszać stany lękowe.
W tym roku zabawka stała się szkolnym hitem, a także zyskała wielu dorosłych fanów, którzy prześcigają się w Internecie pomysłami na nowe triki z jej użyciem. Są więc psy ze spinnerem kręcącym się na nosie i koty uciekające przed z nim z przerażeniem...
Niestety, nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. Niewielki, plastikowy gadżet stał się przedmiotem dyskusji na temat jego rzekomej szkodliwości. Amerykańska komisja do spraw bezpieczeństwa produktów zaopiniowała go negatywnie, uznając jego drobne elementy za "zbyt łatwe do połknięcia". Zagraniczne portale przytaczają także przypadek chłopca z Australii, który po uderzeniu się spinnerem w okolice oka omal nie stracił wzroku.
Jednak to, co najbardziej rozpala wyobraźnię przeciwników gadżetu to jego rzekome nawiązania do... satanizmu. W trakcie wirowania zabawki dostrzeżono bowiem liczbę 666, która według Biblii jest znakiem Szatana. Zwraca się również uwagę na kształt zabawki rzekomo zbliżony do pentagramu.
Telewizja Republika, w której niebawem ma zadebiutować Bartłomiej Misiewicz, już ostrzega rodziców przed "piekielnym spinnerem". Możemy przeczytać między innymi apel nauczycieli o ostrożność, gdyż... "Szatan indoktrynuje dzieci za pomocą tych zabawek". Zaniepokony jest także portal Mały Dziennik należący do Tomka Terlikowskiego.
Na wszelki wypadek polecamy nie bawić się spinnerem na lekcjach religii.