W sobotę w centrum Warszawy odbyły się manifestacje związane z obchodami 86. miesięcznicy katastrofy smoleńskiej. Przed Pałacem Prezydenckim zebrała się grupa protestujących osób, a wśród nich Władysław Frasyniuk, dla którego manifestacja skończyła się raczej w niemiły sposób: Władysław Frasyniuk został WYNIESIONY PRZEZ POLICJĘ z miesięcznicy smoleńskiej!
Po zatrzymaniu Frasyniuk przed kamerami powiedział do Jarosława Kaczyńskiego, że ten "pluje bratu w twarz" i zaapelował, że "nie wycierał sobie gęby bratem". Trudno ocenić, czy słowa te w jakikolwiek sposób dotknęły Jarosława, który schował się za kordonem policji.
Do kontrmanifestacji postanowiła przyłączyć się również Manuela Gretkowska, znana pisarka i feministka. W drodze na Krakowskie Przedmieście towarzyszył jej wymyślony przez nią symbol - biała róża na drucie z parasolki, który nazwała "piorunochronem nienawiści". Swoje wrażenia z tego, co zobaczyła, opisała na Facebooku.
Jak można się było domyślać, Manuela nie przebiera w słowach i nazywa Kaczyńskiego... "kryptogejem w depresji". Dalej jest tylko jeszcze gorzej:
(...) Wybierając się więc wczoraj, pierwszy raz na miesięcznicę, skonstruowałam z czarnej, strajkowej parasolki i białego kwiatka piorunochron nienawiści. Niech spływa po nim wrzask, spojrzenia składanego dyktatora. Składanego, bo przemawia ze składanej drabinki lub krzesełka. Nie zatuszuje tego transparent na szerokość jezdni: "Jarosław Kaczyński jest wielki". Nie jest. I nie jest genialnym strategiem. Ma tylko bezkarną większość. (...) Czy normalnym krajem rządziłby kryptogej w depresji, któremu zdaje się, że jest Piłsudskim? - pyta retorycznie.
(...) Kaczyński idąc na swoje krzesełko musi się czuć znowu przedszkolakiem. Widok zasłaniają mu ochroniarze, a potem plecy policjantów. Po obu stronach ulicy sznury przypominające te, za jakie przedszkolaki trzymają się idąc ulicą. Jesteśmy udziecinnieni przez rządy PiS-u. Zredukowano nas do idiotów, którym narzuca się co mają oglądać w teatrze, co myśleć, kiedy rodzić dzieci i czego je uczyć. Żyjemy w głowie prezesa, jego nostalgii gdy miał 12 lat i jedyne o czym marzył (autentyczny cytat) to rządzenie. Dzieciak bawiący się w premiera.
(...) Nie widziałam ze zbyt dużej odległości, co robił z językiem. Jego pohukiwania o barbarzyństwie (naszym, zwykłych obywateli odgrodzonych od PiS-ów kordonem) trudno nazwać językiem polskim. Ale gdy kamery sejmowe pokazują Kaczyńskiego z bliska, fascynuje mnie co dzieje się z jego twarzą. Falliczny kształt języka wypycha mu prawy policzek. Polityczny samogwałt? Jest przecież na szczytach władzy, dyktatorsko sam. Może to tik nerwowy staruszka, a może chęć poczucia oporu.
**#dziejesienazywo: Gretkowska o 500 plus: dla niektórych rodzin to jest druga pensja
**