Na początku tygodnia minister Jan Szyszko dał pokazową lekcję tego, jak w kuluarach robi się "dobrą zmianę". Poszedł do ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka i wręczył mu kopertę z listem od "takiej córki leśniczego". Szyszko nie był jednak dość sprytny, żeby zauważyć sugestie Błaszczaka, że całą scenę nagrywa Polsat. Błaszczakowi zaś nie starczyło refleksu, żeby jednak nie przyjąć koperty, którą wziął odruchowo.
Kiedy się wydało, jak członkowie rządu załatwiają swoje sprawy, oba resorty wpadły w panikę, że się wydało i prędko wydały oświadczenia: Błaszczak, że oddał kopertę i prosi o przekazanie korespondencji drogą urzędową, a Szyszko, że oddał list leśnikowi i jego córce.
Najwyraźniej po ministerialnych gabinetach krąży więcej takich listów, gdyż raz po raz pojawiają się informacje o kolejnych, coraz bardziej absurdalnych awansach i nominacjach takich jak mianowanie pszczelarza "ekspertem od cyberbezpieczeństwa" w resorcie Jarosława Gowina. Najnowsza jest nie tyle niebezpieczna dla bezpieczeństwa i integralności kraju, co uderza w część kulturowej tożsamości i... dziecięcych wspomnień.
Minister Piotr Gliński najwyraźniej niedawno doszedł do wniosku, że przeszkadza mu, że dyrektorem Studia Miniatur Filmowych do tej pory był Włodzimierz Matuszewski - związany z instytucją od lat 70-tych, zaś od prawie trzydziestu lat jej dyrektor. SMF to symbol polskiej animacji, obecny w kulturze filmowej od 1958 roku. Studio wyprodukowało m.in. kultowe Dziwne przygody Koziołka Matołka.
W ministerstwie "dobra zmiana", więc Piotr Gliński, uczynił swojego człowieka p.o. dyrektora. Z końcem stycznia Matuszewski został zdegradowany, a na jego miejsce przyszedł Edward Durys, dawniej dyrektor zlikwidowanego kina Femina. Nowy szef nie został wybrany oficjalną drogą, poprzez konkurs, gdyż do tego stanął jedynie... Matuszewski. Ponieważ ministerialna komisja nie dała mu rekomendacji, Gliński miał wolną rękę, żeby samemu obsadzić stanowisko.
Jak donosi serwis Na Temat pracownicy SMF już narzekają, że ich nowy szef jest żółtodziobem i nie ma pojęcia o produkcji filmów animowanych - podczas gdy poprzedni szef zajmował się tym przez prawie pół wieku. Na zapytanie, jakie kompetencje do prowadzenia takiej instytucji posiada Durys, ministerstwo milczy, a po ponowionym pytaniu - urywa kontakt.
Jest to dla mnie bolesna, trudna i niezrozumiała sprawa. Gdy ministerstwo odrzuciło moją kandydaturę, urzędnicy nie podali żadnego powodu - sytuację skomentował w Na Temat zdegradowany Matuszewski, a zapytany o nominację Durysa odparł: Nie wiem. Wcześniej nie zajmował się animacją filmową.
Do mianowanego przez Glińskiego p.o. dyrektora dotarł serwis WP Film.
Dyrektor opery nie musi być śpiewakiem - tłumaczył się z przyjęcia stanowiska. Jestem tu od zarządzania, nie od produkcji filmu. Moim zadaniem jest, aby studio przetrwało do czasu rozpisania przez MKiDN kolejnego konkursu. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się, dlaczego mnie wybrano na to stanowisko, niech kieruje pytanie do Ministerstwa Kultury. Ja się sam na to stanowisko nie powołałem. Żadnej sensacji tu nie ma.
Być może by nie było, gdyby ministerstwo miało ochotę na to pytanie odpowiedzieć. Nic nie wskazuje bowiem, żeby poprzedni szef źle sprawował urząd, o czym zapewnia Jerzy Armata, specjalista od filmu animowanego.
Ta sprawa szalenie mnie zdziwiła. Zajmuję się animacją wiele lat, ale nigdy nie spotkałem się z nazwiskiem pana Durysa, w animacji jest to nowa postać - powiedział krytyk. Włodzimierz Matuszewski bardzo dobrze zarządzał Studiem Filmowym Miniatur. W ostatnich latach powstawało w nim wiele ciekawych produkcji pod względem artystycznym i komercyjnym. Jest dla mnie wielkim zdziwieniem, że nie przedłużono mu kontraktu. Nie wydaje mi się, żeby zmiana dyrektora SMF miała jakiekolwiek merytoryczne podstawy. Myślę, że chodzi o zmianę dla zmiany.
