Debata na temat legalizacji medycznej marihuany toczyła się w Polsce od kilkunastu miesięcy. Jeszcze za życia o dostęp do niej walczył były rzecznik SLD Tomasz Kalita, który chorował na glejaka mózgu. Niestety, aby uśmierzyć ból, był zmuszony do przyjmowania morfiny, która, choć znacznie silniej uzależniająca niż konopie, jest dopuszczona przez prawo w polskim lecznictwie. Po śmierci Kality w walkę o dostęp do o medycznej marihuany zaangażowała się jego żona.
Niestety, jak podkreśla Anna Kalita, z początkowego projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii przygotowanej przez klub Kukiz'15 niewiele zostało. W pierwszej wersji projekt zakładał bowiem, że pacjent po uzyskaniu zezwolenia mógłby sam uprawiać konopie i otrzymywać z nich substancje potrzebne do terapii. W Polsce miały też powstać nadzorowane plantacje, dzięki czemu zaoszczędzono by na sprowadzaniu rośliny z zagranicy. Ostatecznie uznano, że dostęp do konopi będą mogły mieć jedynie koncerny farmaceutyczne oraz aptekarze, którzy na podstawie recept będą mogli sporządzać lek. Sam surowiec będzie importowany z innych krajów.
We wtorek w trakcie głosowania nad projektem osiągnięto wreszcie kompromis. W trakcie sejmowej debaty wszystkie kluby zadeklarowały poparcie dla projektu. Aż 440 posłów opowiedziało się za ustawą, a jeden wstrzymał się od głosu.
Zobacz: Jest SEJMOWY KOMPROMIS w sprawie medycznej marihuany. "Wypuścimy bezpieczną marihuanę jako lek!"
To ogromny postęp w myśleniu polskich polityków i nadzieja dla tysięcy pacjentów.
Niestety, byli i tacy, którzy pokazali, że są głusi na potrzeby chorych i argumenty ekspertów. Tymi osobami okazali się Beata Kempa i Zbigniew Ziobro, którzy zagłosowali przeciwko ustawie.
Na szczęście wobec tak miażdżącej większości ich zdanie nie miało znaczenia.