Iga Lis odziedziczyła po swoich sławnych rodzicach nie tylko rysy twarzy, ale też mocne parcie na szkło. 17-latka aktywnie relacjonuje szczegóły swojego życia na Instagramie i czerpie wyraźną przyjemność z zainteresowania jakim obdarzają ją paparazzi. Iga już kilka lat temu postanowiła zostać modelką. Na imprezach branżowych, na których pojawiała się w towarzystwie mamy próbowała "wychodzić" sobie odpowiednie kontakty potrzebne do zaistnienia w modelingu. Wreszcie strategia przyniosła skutek i Idze udało się nawet wystąpić na pokazach kilku polskich projektantów.
Na co dzień Iga pieczołowicie dobiera swoje stylizacje, co w końcu zaowocowało publikacją w znanym magazynie. W ramach cyklu Casual Friday dziennikarka Elle zadała Lisównie 13 pytań, które miały przybliżyć czytelniczkom jej podejście do mody. Z odpowiedzi można dowiedzieć się między innymi, że z pożaru szafy w pierwszej kolejności Iga ratowałaby ubrania pożyczone od mamy. Na co dzień nastolatka czerpie inspiracje z "ulicy" oraz ma słabość do ubrań "z historią".
W życiu codziennym, przeważnie na ulicy w Warszawie, lub w Londynie. Moim głównym źródłem inspiracji, są koleżanki, które mają alternatywne podejście do mody i wychodzą poza schemat dzisiejszych trendów. (...) Kupuję rzeczy vintage, które mają dużo ponad pięć lat. Często są nawet starsze ode mnie. Noszę je na porządku dziennym - twierdzi Iga.
Mimo że córkę Tomasza często można zobaczyć z torebką Yves Saint Laurent za cztery tysiące złotych, czy w kurtce za sześć i pół tysiąca, Lis zapewnia, że wcale dużo nie wydaje na ubrania.
Mało. Ostatnio zaczęłam sprzedawać swoje ubrania, żeby móc wymieniać je na nowe. Szczerze mówiąc nie jestem "fashionistką", która kupuje coś tylko dlatego, że jest modne. Staram się być praktyczna w swoich wyborach, wydaję pieniądze na ubrania wtedy kiedy czegoś mi naprawdę brakuje, albo jak większy zakup jest przemyślaną decyzją - przekonuje nastolatka.
Iga wyznała też, że jej ulubionym obuwiem są trampki, a za nic w świecie nie założyłaby... crocsów.
Na koniec aspirująca modelka postanowiła nieco przypodobać się duetowi Paprocki i Brzozowski, co być może zaowocuje kolejną propozycją współpracy.
Dostałaś zaproszenie na Oscary. Co założysz? - dopytywała dziennikarka.
Bez wątpienia suknię od moich ulubionych polskich projektantów, Paprocki & Brzozowski - odparła Lis. Cenię ich za bezbłędną klasę i jakość projektów. Miałam przyjemność współpracować z tą marką i jestem ciągle pod wielkim wrażeniem.
Myślicie, że po taki wyznaniu projektanci zaproszą ją po raz kolejny na wybieg?