Zaangażowanie celebrytów w akcje o charakterze charytatywnym powoduje, że dzięki nagłośnieniu i zachęcaniu do przelewania pieniędzy często udaje się nawet uratować komuś życie. "Moda" na charytatywność jest chyba jedyną, która powinna przynosić same pozytywne skutki. Powinna, bo jak się okazuje, niestety nie zawsze tak właśnie się dzieje. Od kilku dni media żyją sprawą "zbiórki dla Antosia" - chłopca, który nie istnieje. W wydarzenie zaangażowały się najpopularniejsze polskie gwiazdy, w tym Robert Lewandowski czy Małgorzata Rozenek.
Organizatorem zrzutki był Michał Siniecki, który w sobotę wydał oświadczenie mające "wytłumaczyć" go z kradzieży. Siniecki napisał w nim, że "przeprasza" i obiecuje zwrot pieniędzy. Problem w tym, że nie wszyscy darczyńcy są osobami publicznymi - jest więc prawdziwym przedsięwzięciem, by wszystkie pieniądze trafiły do ich właścicieli – w tym do tysięcy anonimowych osób. Od nagłośnienia fałszywej „akcji” internauci nie zostawiają na Sinieckim suchej nitki:
Powiem tak: jak na mózg tego swoistego celebrity splash to słabo z tym oświadczeniem. Stawiałam, że dowiemy się, że przedsiębiorczy Michał chciał przeprowadzić taki eksperyment socjologiczny, by obnażyć jak wielu ludzi bezmyślnie dołącza do różnych akcji. Jestem rozczarowana - napisała jedna z osób.
A może lepiej wpłacić całą kwote na wiarygodną fundację lub dziecko które walczy o życie ?? Większość wpłacających pewnie nie ma zielonego pojęcia, że wsparła cel który faktycznie nie istnieje - czytamy pod wpisem organizatora.
Sam Siniecki to jak się okazuje wyjątkowo "obrotny" człowiek. 23-latek na swoim facebookowym profilu może pochwalić się znajomościami z celebrytami, a w rozmowie z Faktami bez cienia zażenowania na twarzy postanowił "wziąć wszystko na klatę".
Chcę przeprosić wszystkich, również gwiazdy, które miały styczność i promowały swoim imieniem i nazwiskiem tę akcję. Jest mi też bardzo przykro, że zostały one w ten sposób oszukane. Jestem za to, jako organizator, odpowiedzialny i wszystko biorę, jak mężczyzna, na klatę - powiedział dziennikarzowi TVN-u.
Siniecki może mieć teraz prawdziwe kłopoty. Jak zapowiedział Zbigniew Ziobro, sprawa może mieć swój finał w sądzie.
Nie wystarczy powiedzieć: "przepraszam", trzeba wyjaśnić, kto i dlaczego tak zakpił z dobroci serc Polaków. Jak można tak wykorzystać zaangażowanie ludzi, którzy wpłacali olbrzymie kwoty na ratowanie chłopczyka - powiedział minister sprawiedliwości.
Na Facebooku powstał już profil mający zrzeszać osoby poszkodowane przez Sinieckiego - to bowiem nie pierwszy raz, kiedy swoją działalnością próbował zdefraudować dużą kwotę. W 2013 roku Michał Siniecki podjął próby zorganizowania imprezy charytatywnej w Gorzowie Wielkopolskim. W ramach People Help Children miał odbyć się turniej tenisa oraz koncert z udziałem gwiazd. Jak donosi portal Wirtualne Media, organizatorem eventu było Stowarzyszenie "SOS dla Gorzowskiego Sportu", którego Siniecki miał być prezesem oraz należąca do niego Agencja Reklamowa „Siniecki”. Środki zebrane ze sprzedaży biletów miały trafić na rzecz podopiecznych Fundacji „Mam Marzenie”. Impreza nie odbyła się jednak, co Michał Siniecki tłumaczył w następujący sposób:
Powodem takiej decyzji jest przede wszystkim obawa o pogodę wielu zainteresowanych gorzowian, a co za tym idzie - słaba sprzedaż biletów.
Do dziś osoby, które kupiły wtedy bilety na wydarzenie domagają się zwrotu kosztów.
Organizacja tego wydarzenia mnie przerosła. Pieniądze za bilety zostały zwrócone, tak samo jak pieniądze od sponsorów - zapewnił w rozmowie z Wirtualnymi Mediami Siniecki.
23-latek chętnie chwali się także znajomościami w branży show biznesowej:
Byłem blisko różnych osób. Do tej pory reprezentowałem Michała Koterskiego - podkreślił w rozmowie z serwisem. Mateusz Borek, Romek Kołtoń, Zbyszek Hołdys, Krzysztof Stanowski. - Kiedyś ich poznałem, ale czy oni mnie pamiętają? Trudno powiedzieć. Jestem obecny w show biznesie.
Kilka lat temu Siniecki udzielił wywiadu, w którym reklamował się jako "odpowiedzialny" i "poukładany":
Staram się realizować swój życiowy plan krok po kroku. Być może dlatego, że lubię mieć wszystko w życiu poukładane. Niestety, życie różne spłata figle i momentami potrafi mocno kopnąć człowieka w przysłowiowe cztery litery - mówił portalowi Wspieram Biznes.
Od najmłodszych lat, dzień w dzień, gdy się budziłem, marzyłem o rzeczach, o których moi rówieśnicy zapewne nawet nie słyszeli. Marzyłem, aby kiedyś stanąć na szczycie dużego przedsiębiorstwa i któregoś dnia spojrzeć w lustro i powiedzieć „Siniecki, swój plan zrealizowałeś. Zrobiłeś to tylko i wyłącznie sam! Jestem z ciebie dumny". (...) Sport to tak moje całe życie. To on nauczył mnie takich cech osobowości jak pracowitość czy odpowiedzialność.
_
_