20-letni Dominik W., jeden z wnuków byłego prezydenta Lecha Wałęsy, znany jest głównie z agresywnych zachowań, szczególnie wobec kobiet. 31 sierpnia zeszłego roku na gdańskim osiedlu Orunia zaatakował nożem swoją dziewczynę. Jak ujawniło śledztwo, napastnik wtargnął do jej mieszkania wyważając drzwi. 22-latka w obronie własnej chwyciła za nóż. Wtedy Dominik W. uderzył ją pięścią w głowę, wyrwał nóż i ugodził ją w nogę. Ofiarę napaści przewieziono do szpitala. Jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo, bo nóż, na szczęście, ominął tętnicę. Była jednak w tak złym stanie psychicznym, że musiała znaleźć się pod opieką psychiatry.
Postępowanie w tej sprawie ciągle toczy się w gdańskiej prokuraturze.
W międzyczasie wyszło na jaw, że rok wcześniej Dominik W. z kolegami napadł, skopał i pobił 21-letnią Kingę P., wracającą z koleżankami z gdańskiego pubu.
Powodem awantury był ponoć zawód miłosny - jedna z dziewcząt rozstała się właśnie z bratem Dominika, Bartłomiejem. Chłopak skrzyknął kolegów i wraz z bratem zaczaił się na dziewczynę na ulicy. Kiedy koleżanki stanęły w jej obronie, Dominik W. przewrócił na ziemię Kingę P. i kopnął ją tak mocno, że straciła przytomność.
Proces w taj sprawie rozpoczął się jeszcze w zeszłym roku, jednak W. do tej pory nie był łaskaw pojawić się w sądzie. Jak się okazało, partnerka, którą rok temu próbował zadźgać nożem, wszystko mu wybaczyła i obecnie spodziewają się wspólnego dziecka. Dominik W. tłumaczył, że kobieta kiepsko znosi ciążę, wymaga troskliwej opieki i nie można jej zostawiać samej.
Sędzia zarządził jednak zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie Dominika W. na rozprawę. Zobacz: Sąd zarządził aresztowanie wnuka Wałęsy i PRZYMUSOWE DOPROWADZENIE na rozprawę!. Dopiero ta groźba okazała się skuteczna. Oskarżony przestraszył się konsekwencji i w końcu zjawił się w sądzie. Towarzyszyło mu aż dwóch obrońców. Nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.
Sąd wyłączył jawność, dlatego nie będę komentować przebiegu sprawy - oświadczył krótko mecenas Dariusz Strzelecki w rozmowie z Faktem.
Dominik W. nie skorzystał jednak w okazji, by siedzieć cicho i przed salą rozpraw wymsknęło mu się kilka słów.
_**Nie zrobiłem tego**_ - zapewniał dziennikarzy Super Expressu. Ona chce ode mnie pieniędzy, bo wie, że mój dziadek ma pieniądze, i myśli, że jej zapłaci. A mój dziadek za nic nie będzie płacił!
Dominikowi z tych nerwów wszystko się pomieszało. Na pewno nie chodzi o szantaż, bo tryb oskarżenia nie jest prywatny, lecz publiczny. O naruszenie nietykalności oskarża Dominika nie Kinga P., lecz Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście.
Termin kolejnej rozprawy został wyznaczony na sierpień. Dominikowi W. grozi do dwóch lat więzienia.