Nie od dziś wiadomo, że polskie przepisy nie są zbyt przychylne wobec przedsiębiorców, zwłaszcza tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z biznesem. Z pomocą miał im przyjść program dofinansowujący rozpoczęcie działalności gospodarczej. Z takiej dotacji chciała skorzystać 33-letnia Daria Buchnajzer, która swój wniosek złożyła w marcu. Zamierzała zająć się drobną produkcją spożywczą.
Wniosek rozpatrzono pozytywnie, a Daria postanowiła wynająć lokal i wyposażyć go. Zainwestowała wszystkie oszczędności - 10 tysięcy złotych. Dosłownie kilka dni przed startem biznesu kobieta usłyszała od pracownicy urzędu, że żadnych pieniędzy nie dostanie.
Poinformowała, że z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przyszło polecenie, by wstrzymać podpisywanie wszystkich umów o dofinansowaniu działalności gospodarczej. Przyznała, że nie pamięta takiej sytuacji, by nagle wstrzymano jakieś procedury i nie zaproponowano nic w zamian - ubolewa kobieta.
Okazuje się, że powodem takiej sytuacji jest zmiana zamysłu polityków PiS-u, który pieniądze przeznaczone na dofinansowanie przedsiębiorców postanowili przekazać na… program Za życiem, który ma zniechęcać kobiety do przerywania ciąży. Przewiduje specjalną opiekę lekarską, utworzenie ośrodków rehabilitacyjno-opiekuńczych dla niepełnosprawnych, szczególnie dla dzieci do siedmiu lat, a łącznie kosztować na 511 milionów złotych.
Wszyscy, którzy zainwestowali już w stworzenie swoich firm zostali z niczym lub z długami. W połowie lipca planowałam zacząć działalność, która miała być moim źródłem utrzymania. Wcześniej musiałam zrezygnować z pracy. By dostać dofinansowanie z PUP, trzeba być bezrobotnym - opowiada Daria.
Sytuacja, która spotkała panią Darię, dotyczy setek osób w całej Polsce. Nie poinformowano ich o wstrzymaniu finansowania, pozwolono dalej inwestować w biznesy, które miały nigdy nie dostać obiecanych pieniędzy – o czym w ministerstwie wiedziano przecież dużo wcześniej.