Sara Boruc poświęca dużo energii na wmawianie Polakom, że nie jest tylko luksusową szafiarką i utrzymanką bogatego piłkarza. Rok temu przekonywała w wywiadzie, że żony piłkarzy są nawet bardziej zapracowane niż oni sami. Głównie zajmują się płaceniem rachunków i robieniem przelewów.
My, dziewczyny piłkarzy, bierzemy na barki wszystko, co mogłoby zakłócić spokój treningów - tłumaczyła w Grazii. Artur nie płaci rachunków, nie robi przelewów, zakupów, nie musi zajmować się domem. Gdyby nie my, to oni wielu rzeczy nie mogliby robić tak dobrze, jak robią.
Rzeczywiście, sądząc po zakupach Sary, w dziedzinie robienia przelewów jest prawdziwą mistrzynią. Ale, jak się okazuje, nie zaspokaja to jej ambicji. Zaniepokojona nagłą popularnością Mariny Łuczenko-Szczęsnej, którą New York Post wymienił w gronie najseksowniejszych WAGs świata, postanowiła zostać piosenkarką.
Pół roku temu podekscytowana zapowiadała, że płyta jest już gotowa i prawdopodobnie ukaże się na wiosnę.
Zamykałam się w studiu nagraniowym na wiele godzin i mój krążek jest niemal gotowy - wspominała celebrytka. Włożyłam w tę płytę dużo serca, brałam lekcje śpiewu w Londynie, a część tekstów napisałam sama, po polsku i po angielsku.
Wiosna jednak minęła, a płyty jak nie było, tak nie ma. Jak ujawnia z rozmowie z Faktem pracownik wytwórni płytowej, to się raczej nie zmieni, bo nikt nie jest zainteresowany twórczością Sary.
Sary nie ma w żadnych planach wydawniczych ani na ten rok, ani na pierwszą połowę następnego - przyznaje informator tabloidu. Osoby decyzyjne w firmie skupiają się teraz na o wydaniu albumów o wiele większych gwiazd. Sara nie jest brana pod uwagę. Jej materiał jak leżał na półce, tak leży.
Sara podobno nie przejmuje się tym za bardzo, zwłaszcza że Marina jest obecnie w podobnej sytuacji. Zresztą nie mają teraz głowy do pracy, bo przebywają właśnie kolejnych w tym roku wakacjach. Tym razem na Mykonos.