Anna Lewandowska od kilku lat niezmordowanie próbuje się wykreować na autorytet dla Polek. Idzie jej to dosyć opornie, bowiem kobietom żyjącym za średnią krajową ciężko utożsamić się z kimś, kto kupuje na przykład masło za 100 złotych.
Specjalne, organiczne smarowidło kokosowe z pierwszego tłoczenia to tylko jeden z produktów, bez których Anna nie może się obejść. W jej kuchni królują również morwy, jagody goji, nasiona chia i liofilizowane porzeczki. Do historii przeszło także słynne śniadanie "40 złotych za miseczkę".
Annę z pewnością boli fakt, że nie została obdarzona równą sympatią co Robert i z czasem uznała chyba, że od czasu do czasu, poza swoim codziennym, luksusowym życiem powinna też pokazać na Instagramie coś bliskiego "zwykłym śmiertelniczkom".
Zdarza jej się więc np. pozować z niedbale ułożonymi włosami, ćwiczyć na podłodze w towarzystwie dziecka w nosidełku, czy przekonywać, że w Tłusty Czwartek także zajada się pączkami... niestety "dietetycznymi". Choć strategia Anny wymaga jeszcze dopracowania, najwyraźniej przynosi już jakieś efekty, bo Lewandowska idzie za ciosem. Właśnie "zwierzyła się" swoim fankom, że podobnie jak one także miewa swoje "małe słabości". Na dowód tego, na Instagramie opublikowała zdjęcie... kubka z rosołem, które podpisała "Rosół w upał. Sama się sobie dziwię. Zachcianka".
Myślicie, że ugotowała go na morwach?