Katarzyna Bosacka, dziennikarka i prowadząca program Wiem, co jem i wiem, co kupuję, wie też, co robić, żeby się wypromować. Co jakiś czas krytykuje publicznie któregoś z celebrytów za ich nieodpowiedzialne wypowiedzi. Szczególnie te, które deklarują, że dbają o zdrowie, a później namawiają do jedzenia produktów szkodzących kondycji. Kilka lat temu za "nieperfekcyjne" wypowiedzi oberwała Małgonia jeszcze Rozenek, a ostatnio za reklamowanie coli krytyka spadła na Roberta Lewandowskiego.
W rozmowie z Interią Bosacka powiedziała, że nie wycofuje się ze swojego ostrego komentarza pod adresem Lewandowskiego, ale podkreśliła, że mimo krytycznego tonu nie obraziła sportowca.
Ja oczywiście mam poczucie, że naruszyłam świętość narodową - powiedziała. Zresztą sama jestem dumna z pana Roberta Lewandowskiego i proszę zwrócić uwagę na mój wpis. to był wpis, który zwracał się do pana Roberta na "pan". Nie było tam nic obraźliwego. Ja tam wyraziłam dosyć ostro, rzeczywiście, swoją opinię. Ale proszę zwrócić uwagę: kto jeśli nie ja ma mówić o takich rzeczach głośno? Proszę wyobrazić sobie świat 20-30 lat temu. Wszystkie kawiarnie zadymione. Wszędzie papierosy: w klubach, dyskotekach. Nam do głowy nie przyszło, że kiedyś te papierosy mogą być wyprowadzone na ulicę, i palacze wyjdą na ulice. I reklamy papierosów będą zakazane, i tak dalej, i tak dalej.
Coraz więcej się mówi o zdrowym żywieniu. Coraz więcej się mówi o tym, że nasze dzieci są coraz grubsze. Że mamy fatalne wskaźniki otyłości i nadwagi wśród dzieciaków. I mi głównie o to chodzi, że pan Robert jest rzeczywiście gwiazdą. Mega gwiazdą, która jest wzorem dla wielu młodych chłopców, i dziewczyn też. I tu jest ten problem, że jeśli ktoś bierze na siebie odpowiedzialność za pokolenia które naśladują, bo pan Robert pokazuje, że to jest fajne, a to nie jest fajne. Ten napój, najbardziej znany napój gazowany na świecie, w litrze ma 20 łyżeczek cukru. 20 łyżeczek cukru! Do tego mamy inne napoje, powiedzmy pomarańczowe, gazowane, mogą mieć 28 łyżeczek cukru - ostrzegła. Możemy reklamować tysiące innych rzeczy. Musimy wziąć tez na siebie tą odpowiedzialność.
Dziennikarka pochwaliła się też, że ją samą wystawiono na pokusę szybkich i dużych pieniędzy z reklam, ale oparła się jej, żeby nie stracić na wiarygodności. Ponoć zrezygnowała z szansy na kontrakt za... milion złotych.
Ja miałam w swoim życiu bardzo dużo propozycji reklamowych. Bo na początku programu "Wiem, co jem" wszyscy chcieli nas zniszczyć: producenci żywności, właściciele sklepów nas wyrzucili po pierwszym sezonie. Myśmy mieli dużo kłód rzucanych pod nogi - pożaliła się. I od kilku lat najróżniejsi producenci, ale też hipermarkety, supermarkety, dyskonty, chcą mnie kupić. Miałam też propozycję za milion, to jest też odpowiedź dla tych, którzy mówią, że Bosackiej to by nikt przecież nie wziął do reklamy. Otóż mówię jasno. Miałam propozycję za milion. Nie wzięłam tej propozycji. Nie będę reklamować niczego, dlatego, że państwo nie będziecie oglądać. Owszem, to są szybkie pieniądze, ale bardzo głupie.
Myślicie, że Ania weźmie Roberta w obronę, czy też go krytykuje i za karę karmi tylko pierogami z kasztanów?