Minęły dwa lata odkąd Beata Kozidrak i Andrzej Pietras zakończyli w lubelskim sądzie swoje 38-letnie małżeństwo. Nie spełniło się ponure proroctwo Pietrasa, że żona jeszcze wróci do niego z płaczem. Byli małżonkowie przez kilka miesięcy udawali, że rozstali się w przyjaźni i nadal mogą ze sobą bezproblemowo współpracować. Niestety, pod tymi ugrzecznionymi pozorami emocje aż buzowały. Pietras był ponoć bardzo rozczarowany sukcesem, jaki odniosła solowa płyta Beaty, a jeszcze bardziej tym, że była żona zrezygnowała z jego pomocy przy organizacji koncertów, w ten sposób odcinając go od pieniędzy.
Zdradzający ją latami małżonek uznał, że zachowała się niewdzięcznie i w rewanżu postanowił zablokować trasę koncertową z okazji jubileuszu 40-lecia zespołu Bajm. Muzycy liczyli, że na czterdziestu koncertach zarobią około 2,5 miliona złotych do podziału. Pietras jednak dopilnował, by zakontraktowano tylko trzy.
Na szczęście okazało się, że zaniedbał formalności w urzędzie patentowym, z czego momentalnie skorzystała jego była żona.
Beata wykupiła prawa do znaku towarowego Bajm - ujawnia w Super Expressie osoba, związana z zespołem. Wcześniej, owszem, należały do Andrzeja, ale nie dopatrzył formalności, więc ona błyskawicznie złożyła dokumenty i opłaciła należności. Teraz Kozidrak i jej firma formalnie widnieją jako właściciele. To dzięki Beacie i Andrzejowi grupa weszła na szczyt. Oboje mają święte prawo uczcić jubileusz. Wiem, że dogadają się odnośnie pieniędzy, co na pewno nie będzie takie proste, bo kiedyś to Pietras dzielił i rządził w zespole.
Tymczasem na profilu internetowym grupy pojawiła się zapowiedź przyszłorocznej trasy koncertowej. Czyli, jak można się domyślać, Beata postanowiła nie czekać aż byłemu mężowi minie foch.