Sytuacja wokół wycinki w Puszczy Białowieskiej zrobiła się bardzo trudna. Tydzień temu minął termin, jaki Trybunał Sprawiedliwości UE dał polskiemu rządowi na wprowadzenie zakazu wyrębu kolejnych drzew. Prace nie zostały wstrzymane - przeciwnie, do puszczy wjeżdża najcięższy sprzęt, który dokonuje szybkiego wyrębu, robiąc przy tym wiele szkód. Do coraz większych konfliktów dochodzi pomiędzy leśnikami i drwalami a ekologami, do których dołącza coraz więcej aktywistów z zagranicy.
Ostatnio doszło jednak do sytuacji, gdy ofiarą przemocy został nie ekolog, a reporter Polsat News, którego pobito, zniszczono mu sprzęt i skradziono karty pamięci. Władze nie ustają w przekonywaniu społeczeństwa, że wycinka jest usprawiedliwiona i sięgnęły po najcięższą broń: Adama Kraśkę z Rolnik szuka żony, który w TVP przekonywał, że to ekolodzy niszczą Puszczę Białowieską. Przy okazji podzielił się plotkami krążącymi wśród znajomych, że ekolodzy... kradną warzywa z ogródków i są opłacani po 30 tysięcy złotych miesięcznie!
Wiele z incydentów, do których doszło w Puszczy, skończyło się na sali sądowej. W Hajnówce właśnie ruszył proces przeciwko ekologom, którzy zablokowali wycinkę. Przed sądem nie stanęli jednak leśnicy, którzy pobili operatora Wojciecha Zdanowicza. Z tej decyzji bardzo ucieszył się minister środowiska Jan Szyszko, dając tym przykład podległym sobie służbom, jak mogą zachowywać się wobec przedstawicieli prasy.
Cieszę się, że wyszli z aresztu - powiedział polityk w programie Minęła 20. To ludzie, którzy tu pracują, ja tego incydentu nie znam.
Trudno powiedzieć, co bardziej zastanawia: czy to, że minister przyzwala na bezkarność ludzi, którzy pobili i zniszczyli mienie innego człowieka, czy to, że wypowiada się na temat sprawy, co do której nie zadał sobie trudu dowiedzenia się czegokolwiek. Szyszko ma natomiast wytłumaczenie: jest to sprawiedliwe, gdyż ponoć inny ekolog też kogoś pobił i nie stanął przed sądem.
Był drugi przypadek, działacz organizacji ekologicznej przyszedł do biura przedsiębiorcy usług leśnych i pobił go tak, że ten wylądował w szpitalu i ten działacz nie poniósł konsekwencji - powiedział i wziął w obronę okolicznych mieszkańców, którzy utrzymują się z wycinki drzew. Miejscową ludność można atakować, obrażać, a jak się zdenerwują, to natychmiast się ich wsadza do więzienia. A w stosunku do działaczy, którzy kogoś pobili, nie stosuje się aresztu. W stosunku do miejscowej ludności, która jest niezwykle otwarta i rozumie dobrze różne powiązania przyrodnicze, stosuje się takie działania jak areszt. To trzeba przebadać.
W dniu, kiedy wypuszczono napastników, aresztowano ekologów biorących udział w pokojowym proteście przeciwko nielegalnej wycince. Siedem osób usłyszało zarzuty zakłócenia spokoju i porządku publicznego. Sprawa się przeciągnie, gdyż po pierwszych przesłuchaniach kolejne rozprawy z powołanymi przez obrońców świadkami odbędą się 6 i 8 listopada.