W 2009 roku w drodze na rozdanie nagród Grammy, Chris Brown wpadł w szał i pobił w samochodzie do krwi jadącą z nim Rihannę. Piosenkarka miała liczne siniaki na twarzy oraz obrażenia na szyi od duszenia. Cztery lata później para pogodziła się i czule obejmowała na widowni, podczas tego samego wydarzenia, na które kilka lat wstecz nie udało im się dotrzeć. Damski bokser przekupił wówczas Barbadoskę diamentowym pierścionkiem, który miał być obietnicą, że nigdy więcej jej nie pobije.
Tragiczne w skutkach były dla Rihanny wydarzenia w wypożyczonym Lamborgini, którym z ówczesnym ukochanym zmierzała na galę Grammy. Trafiła do szpitala z zakrwawioną twarzą i licznymi obrażeniami po tym, jak muzyk uderzał kilkakrotnie jej głową o szybę auta i bił pięściami po twarzy. Próbował ją także wyrzucić z samochodu, jednak nie udało mu się to przez zapięte pasy dziewczyny. Brown za brutalne pobicie piosenkarki dostał wyrok 5 lat pozbawienia wolności, ale... w zawieszeniu. Teraz, wykorzystując wydarzenia sprzed ośmiu lat, znów próbuje zwrócić na siebie uwagę mediów i zabłysnąć szczerymi wyznaniami.
C**_zułem się jak pier***ony potwór. Pamiętam, że próbowała mnie kopnąć i wtedy uderzyłem ją zaciśniętą pięścią. *Uderzyłem ją i rozciąłem jej wargę, a kiedy to zobaczyłem, byłem w ciężkim szoku. Pomyślałem: o k**a, dlaczego jej to zrobiłem?! To nie jestem ja. Gdy napluła mi w twarz krwią, wkurzyłem się jeszcze bardziej i zaczęła się regularna walka w aucie_ - przyznaje Brown.
Jak się okazało, pierwotne doniesienia na temat powodu kłótni zakochanych, okazały się prawdziwe. Rihanna wpadła w szał, gdy na imprezie Clive'a Davisa zobaczyła swojego chłopaka, trzymającego dłoń na pośladku Leony Lewis. W trakcie przemieszczania się na galę, piosenkarka ze złości uderzała pięściami o deskę rozdzielczą, co rozwścieczyło damskiego boksera. Po nieudanej próbie wyrzucenia z auta swojej dziewczyny, postanowił uciszyć ją ciosem w twarz. Gdy to nie pomogło, brutalnie ją pobił.
Często wracam myślami do tamtych chwil i myślę: Ej, bracie, to nie ja. To nie jestem ja! Do dziś tego nienawidzę, to będzie mnie nawiedzać już zawsze - przyznaje ze skruchą.
Współczujecie mu?