Stadniny koni w Michałowie i Janowie Podlaskim przez wiele lat budowały swoją renomę, aż stały się jednymi z najsłynniejszych na świecie. Tegoroczna aukcja Pride of Poland okazała się jednak katastrofą. Sprzedano zaledwie sześć z 25 wystawionych koni, wszystkie sprzedano poniżej ich wartości rynkowej, a zebrana kwota 410 tysięcy euro jest najniższa od 14 lat! Dla porównania dwa lata temu, przed początkiem problemów, zarobiono 4,5 miliona euro i pobito rekord za cenę jednego konia.
Problemy Janowa to efekt domina, w którym pierwszą porażką było zwolnienie w zeszłym roku przez ministra Krzysztofa Jurgiela dyrektorów stadnin. Według ekspertów polityka nowych zarządców, mianowanych z politycznego klucza Sławomira Pietrzaka i Macieja Grzechnika, jest mieszaniną arogancji i ignorancji, które zraziły najważniejszych graczy na rynku hodowców koni. Ogromnym ciosem wizerunkowym była też śmierć dwóch bardzo drogich klaczy należących do Shirley Watts (zobacz: Shirley Watts zabiera konie z Janowa, po tym jak padła jej DRUGA klacz!). Strata, zwłaszcza w tych okolicznościach, była tak duża, że słynna hodowczyni i żona perkusisty The Rolling Stones zabrała pozostałe konie ze stadniny i pozwała jej zarząd.
W zeszłym roku minister Jurgiel poinformował, że czuje się ekspertem, bo dwa lata "uczył się gleb, hodowli koni" i "miał praktyki z dojenia krów". Dzięki temu potrafił stwierdzić, że prezes stadniny w Janowie "nie musi być specjalistą pierwszej klasy". Według Watts faktycznie nie jest. Hodowczyni w ogóle się nie zdziwiła, że tegoroczna aukcja okazała się katastrofą.
Nie jestem zaskoczona niepowodzeniem polskiej aukcji. Jej szefowie to porażka - powiedziała serwisowi Money.pl. Byłam szczęśliwa, gdy mogłam oglądać stadniny zarządzane przez profesjonalistów, którzy kochali swoją pracę i wywiązywali się ze swoich obowiązków.
Serwis informuje, że dawna dyrekcja stadniny planuje zorganizować na własną rękę aukcję koni i próbować odbudować zniszczoną renomę. Nowe Pride of Poland miałoby się odbyć pod Krakowem. W obecnej sytuacji organizatorzy nawet nie rozpatrują się w kategorii "konkurencji" dla katastrofy w Janowie.
Tu nie chodzi o żadną zemstę. Tu nie chodzi o pokazanie, że my potrafimy robić coś lepiej. To nie tak - powiedziała Money.pl Anna Stojanowska, była inspektor w Agencji Nieruchomości Rolnych. Konie to nasze całe życie, ogromna pasja. Dlatego dalej chcemy być z nimi związani.
Watts jest tak zadowolona, że postanowiła ich wesprzeć dyrektorów, z którymi wcześniej dobrze się jej pracowało. Na razie nie będzie jednak kupować żadnych koni, ale zamierza się pojawić w Krakowie.
Wspieram tę inicjatywę, ale w aukcji nie będę brała udziału - powiedziała. Chcę po prostu zwiedzić miasto, bo słyszałam, że jest czarujące.