Od tygodnia polskie i włoskie media żyją dramatem pary, która padła ofiarą napaści na jednej z plaż w Rimini. Czterech Afrykańczyków poturbowało mężczyznę, po czym na jego oczach wielokrotnie zgwałciło jego żonę. Zakrwawioną i przerażoną parę znalazła po kilku godzinach prostytutka, która pomogła im wezwać policję i pogotowie.
We Włoszech sprawa jest szeroko komentowana przez tamtejsze władze i polityków, którzy zapewnili, że znajdą i surowo ukarzą sprawców. Lider prawicowej Ligi Północnej stwierdził nawet, że jedynym wyjściem jest ich "chemiczna kastracja". Przy okazji tej bulwersującej sprawy w mediach ponownie rozgorzała dyskusja na temat tego, czy powinno się do kraju wpuszczać uchodźców.
TVP w środowym wydaniu Wiadomości wyemitowała wywiad z jednym z mieszkańców Rimini, który znany jest z bardzo kontrowersyjnych poglądów na ten temat. Davide Fabbri to gorący zwolennik Władimira Putina, który twierdzi, że jest też krewnym włoskiego dyktatora... Benito Mussoliniego. W mediach społecznościowych od dawna propaguje treści, w których nawołuje do rasizmu i uderza w uchodźców oraz imigrantów ekonomicznych.
W 2013 roku przyznał się do rzucenia bananem w czarnoskórą minister ds. integracji, Cecile Kyenge, a trzy lata później oskarżono go o napisanie na murze budynku kościelnego w San Leopoldo hasła "Dla czystszego świata wraca z martwych wuj Benito".
Fabbri jest zdania, że tragedia, która spotkała Polaków nie wydarzyłaby się, gdyby władze zakazały imigrantom wstępu do miasta.
Żądamy sprawiedliwości dla turystów z Polski. Za to, co się stało odpowiedzialne są władze Rimini. Kryminaliści z Afryki Północnej przyjeżdżają tu i robią, co chcą - grzmi Fabbri w rozmowie z polskim dziennikarzem.
Zanim Davide zaangażował się w walkę z uchodźcami pracował jako striptizer. Teraz jednak celem jego życia jest walka o "czystość rasy". Fabbri tak się przejął tragedią Polaków, że napisał nawet do śledczych petycję, by władze miasta zapłaciły polskiej parze cztery miliony euro odszkodowania.