Tragedia, która spotkała polską parę wypoczywającą na jednej z plaż we włoskiej miejscowości Rimini, wstrząsnęła nie tylko naszym krajem. Zbiorowy gwałt na oczach pobitego do nieprzytomności męża, którego doświadczyła Polka, opisywany był przez media na całym świecie, które okazywały w ten sposób solidarność z ofiarami. Od początku priorytetem włoskiej policji było ustalenie, kim byli sprawcy ataku, a także doprowadzenie ich przed sąd, aby odpowiedzieli za swoje czyny.
W sobotę na policję zgłosiło się dwóch nastoletnich Marokańczyków. Dwóch braci, 15-latek i 17-latek przyznali, że brali udział w tym brutalnym gwałcie. Ujawnili także, że dwoma pozostałymi, dotąd nie zatrzymanymi sprawcami są ich koledzy, 17-letni Nigeryjczyk i Kongijczyk, o którym pomimo, że został aresztowany, wciąż niewiele wiadomo.
Światło na sprawę rzuca wywiad, którego włoskim mediom udzielił ojciec napastników. Twierdzi, że to on kazał im się przyznać do winy i mówi skąd dowiedział się, że jego synowie są zamieszani w tę sprawę.
W mediach pojawiły się zdjęcia z monitoringu. Tego dnia wrócił mój starszy syn, strasznie płakał - opowiada ojciec napastników. Powiedział mi wtedy, że był z kolegami w Rimini i brał udział w gwałtach, o których ciągle mówią w telewizji. Kazałem im iść na policję. Może się zdarzyć, że ktoś kradnie telefon komórkowy, ale nie może atakować kobiety. Jeżeli oni naprawdę to zrobili, będą musieli za to zapłacić
Ponoć jego synowie zostali namówieni na wyjazd do Rimini, a celem wycieczki miał być szybki zarobek. Nastolatkowie zamierzali okradać turystów z telefonów komórkowych i sprzedawać je później na czarnym rynku. Nigdy wcześniej tego nie robili, więc postanowili upić się na odwagę. W tym czasie Kongijczyk miał wskazać Polkę, pobić ją i odciągnąć od głównej drogi.
Ojciec nie próbował nawet przez chwilę bronić swoich dzieci. Szczerze powiedział, że jeśli ktokolwiek skrzywdziłby jedną z jego kobiet moją żonę, matkę lub córkę to bym go zabił
Dzięki zeznaniom młodych przestępców udało się złapać "szefa operacji", 20-letniego Kongijczyka. Jak na razie nie postawiono im zarzutów.