Choć od tajemniczej śmierci Magdaleny Żuk minęły już cztery miesiące, prokuratura do dziś nie ustaliła, co tak naprawdę stało się z młodą Polką w Egipcie. Jak można podejrzewać, problemy stwarza strona arabska, która nie ułatwia prowadzenia śledztwa, a nawet jeszcze je komplikuje.
Świadkowie - zarówno z personelu hotelowego, jak i szpitalnego - składają wzajemnie wykluczające się zeznania, a ciało kobiety bardzo długo oczekiwało na przewiezienie do kraju, co nie ułatwiło stronie polskiej przeprowadzenia sekcji.
Choć w sprawę zaangażowały się biura detektywistyczne, które dostarczyły prokuraturze obszerną dokumentację wraz z listą 72 osób mogących mieć związek ze śmiercią dziewczyny, z informacji tych nadal nie zrobiono użytku. Jakiś czas temu pojawiły się wprawdzie doniesienia o tym, że zatrzymano pierwszego podejrzanego, jednak poza biurem detektywistycznym Lampart nikt oficjalnie nie potwierdził tej informacji.
Przypomnijmy: Jest przełom w śledztwie w sprawie Magdaleny Żuk? "Zatrzymano pierwszego podejrzanego"
W rozwikłanie sprawy od początku najbardziej zaangażowali się internauci i dziennikarze, którzy, w przeciwieństwie do organów śledczych, nie mieli problemu z dotarciem do wielu informacji na temat Magdaleny, jej powiązań z wrocławskim, podejrzanym środowiskiem oraz świadków, którzy mogliby rzucić nowe światło na całą sprawę.
Choć wydawało się, że przesłuchano już wszystkich, którzy mogliby wnieść coś do śledztwa, niespodziewanie pojawiła się relacja nowych świadków, którzy zajmowali sąsiedni pokój w hotelu, w którym przebywała Magda. Zgodzili się oni odpowiedzieć na kilka pytań reporterów Superwizjera TVN.
Według nich kobieta od samego początku zachowywała się dziwnie.
Pierwszego dnia. Ona biegała cały czas po hotelu, zaczepiała wszystkich ludzi - wspominają. I cały czas płakała i mówiła, że ten jej chłopak powinien być z nią, on powinien być tutaj i ona chce wracać do Polski.
To wykluczałoby wersję przedstawioną dziennikarzom przez chłopaka dziewczyny, Markusa, który twierdził, że początek wycieczki Magdy do Egiptu przebiegał zwyczajnie.
Turyści twierdzą też, że oferowali Polce pomoc, jednak ona nie była nią zainteresowana.
Ja do niej mówię: słuchaj, chłopak cię bardzo kocha, czeka na ciebie, i ty teraz się ciesz słońcem, odpoczywaj, nie jesteś tu sama, jesteśmy z tobą, pomożemy ci i zawsze możesz nawet liczyć na nas, że możemy cię gdzieś zabrać - relacjonuje uczestniczka wycieczki. Ona nic.
Świadkowie twierdzą też, że kontakt z Magdą był utrudniony, a pytania, które zadawała, niepokojące.
Ona tylko patrzyła takim pustym wzrokiem. Zadała mi tylko jedno pytanie: czy oni wierzą w życie pozagrobowe? Ale kto, co, nie wiem. I ona nie chciała pomocy żadnej od nikogo - twierdzi świadek. Pół dnia ją widzieliśmy chodzącą dookoła hotelu, w tym pełnym słońcu, ubraną w długie spodnie. Za nią chodził w odległości dziesięciu metrów (ktoś) z ochrony hotelu, a ona tańczyła, śpiewała, skakała, wirowała, modliła się.
Według kobiety z pokoju obok, Magdalena leżała skulona na swoim łóżku przy otwartych drzwiach.
Podeszłam do niej i spytałam się, czy jej pomóc, czy coś. Nic - mówi kobieta. I spojrzałam, a ona trzymała chyba dwa telefony i okazało się, że ona po prostu zabiera te telefony ludziom i nie chciała oddać.
Według relacji rodziny Żuk dziewczyna nie cierpiała na żadne choroby psychiczne i nie jest możliwe, by jej dziwne zachowanie nie było spowodowane jakąś substancją psychoaktywną. Bliscy zmarłej są załamani brakiem postępów w śledztwie.
Tyle nam obiecano, a do tej pory nie mamy nic - żali się siostra dziewczyny. Nie mamy protokołów zeznań żadnej osoby, która była tam przesłuchana, nie mamy wyników sekcji zwłok.
Przypomnijmy, że według oficjalnej wersji 27-letnia Magdalena Żuk ze Zgorzelca poleciała samotnie do Egiptu, po tym jak okazało się, że jej chłopak nie może z nią lecieć z powodu nieważnego paszportu. Na miejscu miała przejść załamanie nerwowe i zostać hospitalizowana, a następnie wyskoczyć ze szpitalnego okna. Zmarła w wyniku obrażeń wewnętrznych.
Nieoficjalnie mówi się jednak celowym wysłaniu Żuk do Egiptu jako dziewczyny do towarzystwa. Internauci podejrzewają, że podano jej narkotyki i skrzywdzono, a zastraszona do granic możliwości odebrała sobie w końcu życie.
Wygląda jednak na to, że prawda o tym tragicznym zdarzeniu jeszcze długo nie ujrzy światła dziennego.