Maciej Stuhr, który podobnie jak kilku jego kolegów po fachu, ostatnio bardzo często zabiera głos w sprawach polityki. Niejednokrotnie krytykował działania rządu, uczestniczył w wiecach i protestach, a także namawiał do podobnej postawy swoich fanów. W ostatnim wywiadzie dla Esquire porównał nawet polityków PiS do Hitlera i Stalina.
Tym razem aktor był gościem programu Fakty po Faktach, w którym równie ostro krytykował rząd i szczerze opowiadał o pobudkach zaangażowania w projekt Kultura Niepodległa.
Zapytany o to, co według niego jest najgroźniejsze dla Polski, konstytucji i demokracji odpowiedział, że stosunek i postrzeganie prawa:
Jeżeli prawo nam się nie podoba, to nie jest ważne. To jest coś, co może naprawdę ten kraj doprowadzić do anarchii. Bo dlaczego ja mam się teraz zatrzymywać na czerwonym świetle? – perorował.
Po czym wytłumaczył, co miał na myśli w praktyce:
Nawet jeśli ekipa PiS składa się z krystalicznie czystych postaci i te rządy będą trwały 30 lat, to co się stanie, kiedy za 20 lat zdarzy się jeden polityk, który nie będzie aniołem? - pytał wyraźnie zaniepokojony. Kto go wtedy wyłowi? Prokurator, sędzia, sędzia Trybunału, czy Krzysztof Ziemiec w głównym wydaniu "Wiadomości"? Nie sądzę, że ktokolwiek z nich.
Później Stuhr opowiadał o założeniach Kultury Niepodległej, która będzie postulować między innymi o równe prawo do wypowiadania się w kulturze i uzyskania wpływu... na wybór Ministra Kultury. Aktor zaznaczył przy tym, że w politykę nie chce się mieszać i z politykami mieć za wiele wspólnego, ale jednak zapowiedział podjęcie próby dialogu z ministrem kultury Piotrem Glińskim:
Myślę, że Kultura Niepodległa prędzej czy później chciałaby się jakoś skomunikować z ministrem
Stowarzyszenie artystów proponuje również, aby w przyszłym roku na ich ręce oddać stworzenie programu obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości, ponieważ nikt nie zrobi tego lepiej niż "wspaniali artyści".
Jesteście tego samego zdania?