W środę ruszył proces dwóch Polaków oskarżonych o zamordowanie niemieckiego gwiazdora muzyki dance, Jima Reevesa z zespołu Sqeezer.
Do tragedii doszło w styczniu 2016 roku, w jednym z hosteli w Charlottenburg w Berlinie, gdzie muzyk pomieszkiwał po rozstaniu z chłopakiem. Jak podaje Süddeutsche Zeitung, 23- i 30-latek gwałcili i torturowali go tak okrutnie, że mężczyzna zmarł w wyniku licznych obrażeń całego ciała. Sekcja zwłok wykazała, że jego śmierć była długa i niezwykle bolesna - wywołało ją między innymi gwałtowne umieszczenie w odbycie mężczyzny tak dużego *"obiektu", że doszło do pęknięcia naczyń* i rozległego krwawienia wewnętrznego. Zwłoki piosenkarza rankiem pierwszego lutego znalazł inny mieszkaniec hostelu. Prokurator twierdzi, że motywem zbrodni dokonanej przez Polaków były uprzedzenia homofobiczne. W trakcie aresztowania oskarżeni poinformowali policjantów, że czuli się "obrażani" przez Reevesa. W trakcie pierwszej rozprawy sądowej obaj milczeli na temat popełnionej zbrodni.
W dniu dokonania morderstwa Polacy byli w Berlinie przejazdem. Polskiej policji udało się zatrzymać jednego z nich kilka tygodni później przy okazji innego przestępstwa, za które odsiaduje roczny wyrok. Po odbyciu kary zostanie wydany niemieckiemu wymiarowi sprawiedliwości. Drugi z mężczyzn został aresztowany w hiszpańskiej Leidzie 7 lutego 2017 roku, gdy próbował uciec z gotówką w wysokości siedmiu tysięcy euro. Podczas zatrzymania stawiał wyraźny opór. Oprócz dużej kwoty pieniędzy miał przy sobie także dwa sfałszowane dowody osobiste, paralizator i trzy telefony komórkowe. Po przewiezieniu do Berlina umieszczono go w więzieniu na Moabicie.
Jim Reeves w latach 90-tych ubiegłego wieku był prawdziwą gwiazdą. Jego zespół Sqeezer wypromował wiele hitów, takich jak Blue Jeans czy Sweet Kisses. Muzycy sprzedali ponad milion płyt na całym świecie, a ich największy przebój znalazł się nawet na szczycie listy singli w Hiszpanii w 1996 roku. W chwili śmierci wokalista miał 47 lat.
**Wszyscy sprawcy gwałtu w Rimini schwytani
**