Martyna Wojciechowska jest jedną z najbardziej poważanych i lubianych Polek, ale jej skłonność do ryzyka często niepokoi fanów. Podróżniczka nie potrafi żyć bez ekstremalnych doznań, a zamiłowanie do adrenaliny kilka razy omal nie kosztowało ją życia. Po wyprawie na Mount Everest z odmrożenia odpadała jej skóra, a w wyniku jednej z wypraw złapała tropikalnego wirusa. W zeszłym roku z kolei podczas wycieczki motocyklowej po Europie doznała tak skomplikowanego złamania, że jej kości musiały być łączone tytanowymi śrubami.
Wojciechowska obiecywała wówczas, że zwolni tempo, ale gdy tylko poczuła się lepiej, bez wahania pojechała nagrywać kolejne odcinki Kobiety na krańcu świata. W rozmowie z portalem Gazeta.pl gwiazda opowiedziała, jakie zagrożenia czyhały na nią w tym sezonie. Wspomina np. jak podczas wizyty u kobiety mieszkającej w domku na palach zarwał się pod nią taras. W nowym sezonie Martyna opowie też historie osób, które rezygnują z dotychczasowego życia i przyłączają się do ISIS.
Zajęłam się kwestią mieszkańców krajów Unii Europejskiej, którzy wyjechali na Bliski Wschód, żeby przyłączyć się do tzw. Państwa Islamskiego. Wybraliśmy się z kamerą do Molenbeek, dzielnicy Brukseli, skąd duża grupa młodych ludzi zasiliła szeregi ISIS. Jest to centrum Unii Europejskiej, dzielnica jest tuż pod nosem Parlamentu Europejskiego. Wystarczy jednak przejść przez most i zaczyna się inny świat. Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, dlaczego dzieciaki wyjeżdżają z Niemiec czy Francji, porzucają wygodne życie i przyłączają się do ISIS. Wiadomo, że na terenie Belgii działa wielu sprytnych rekruterów, którzy wiedzą, jak manipulować młodymi ludźmi - twierdzi podróżniczka.
Martyna jest zdania, że sam islam nie jest szkodliwą ideologią, a jego założenia są wypaczane przez żądnych krwi fanatyków.
To jest religia jak każda inna. Realne zagrożenie stanowi jej interpretacja. Terroryści nie potrzebują jednak szczególnej ideologii, by prowadzić swoją wojnę. Tak się złożyło, że ISIS do swoich celów instrumentalnie wykorzystuje islam. Ale tzw. Państwo Islamskie jest tworem, który nie ma nic wspólnego z religią - mówi gwiazda.
Wojciechowska przyznaje, że boi się, że jej córka Marysia mogłaby kiedyś paść ofiarą podobnej ideologii. Ma jednak nadzieję, że odpowiednim wychowaniem uda jej się ją od tego uchronić.
Boję się. Ale wierzę, że wychowuję mądrą, niezależną i silną kobietę, która będzie potrafiła dokonywać własnych wyborów i oddzieli dobro od zła. Ale nie wiem, w jakim świecie przyjdzie jej żyć. Dzisiaj mamy do czynienia z ruchami populistycznymi i z ograniczaniem wolności człowieka w wielu miejscach na świecie, także w Europie. Ludzie zaczynają się bać jedni drugich. Nie o takim świecie marzę dla mojego dziecka - martwi się dziennikarka.
Podróżniczka opowiedziała też o niebezpiecznej sytuacji, jaka spotkała ją i jej ekipę w Pakistanie.
Podróżowanie po Pakistanie z kamerą oznacza kłopoty. Pracowaliśmy przy granicy z Afganistanem, więc naraziliśmy się na zainteresowanie wywiadu wojskowego. Zatrzymano nas pod wymyślonym pretekstem i skonfiskowano sprzęt - wspomina Martyna. (...) Pakistańskie służby skonfiskowały cały materiał, twierdząc, że oddadzą go po przejrzeniu. Oczywiście tego nie zrobiły. Prawie całość nagrań mieliśmy jednak skopiowaną i pochowaną w różnych miejscach. Po tym, jak nas wypuszczono, służby pilnowały, żebyśmy niczego więcej nie nagrali. W Islamabadzie czuliśmy się już spokojniej, choć obawa, czy będziemy mogli bez przeszkód wylecieć z Pakistanu, towarzyszyła nam do końca.
Pomimo ogromnego ryzyka, na które się naraża, 42-latka nie zamierza rezygnować ze swojego stylu życia.
Wciąż mi się chce, wciąż się ekscytuję - argumentuje Wojciechowska.