Od dawna nie było tajemnicą, że współpraca z Dodą nie należy do najprzyjemniejszych. Być może to trochę wina jej pierwszej menedżerki Mai Sablewskiej, która rozpuściła Rabczewską do tego stopnia, że ta uwierzyła, że menedżer jest przede wszystkim służącym biegającym do apteki po tampony: Do czego Doda potrzebuje menedżerów?
Ponieważ następca Sablewskiej, Jakub Majoch, nie podzielał tej opinii, skończyło się tym, że Doda pobiła go torebką: "ZOSTAŁEM POBITY przez DODĘ! Była POD WPŁYWEM ALKOHOLU!" (Mamy wideo!)
Z kolei Małgorzata Leitner zwolniła się podobno ze względów zdrowotnych: Doda ZWOLNIŁA MENEDŻERKĘ Krupy!
Nie wytrzymał z nią nawet przyrodni brat. Po kilku latach współpracy zrezygnował ze stanowiska organizatora koncertów Dody i od tamtej pory stara się nie mieć z nią nic wspólnego.
Jak donosi tygodnk Gwiazdy, kilka dni temu od Rabczewskiej uciekł PR-owiec Adrian Majchrzak.
Doda nie musiała go zwalniać, bo sam postanowił wycofać się z show biznesu. Miał dość pracy na najwyższych obrotach i tego, że Doda bywa ze wszystkiego niezadowolona - ujawnia osoba z otoczenia piosenkarki. Dody nie interesują problemy, tylko gotowe rozwiązania. Ona nienawidzi ślamazarności i pustych obietnic. A kiedy coś zleca, to efektu oczekuje natychmiast.
Być może nie bez znaczenia był też fakt, że po ujawnieniu przez Emila Haidara telefonicznych pogróżek ze strony Dody oraz faktu, że miała nasłać na niego gangsterów, wizerunek Rabczewskiej wydaje się już nie do uratowania.
Na szczęście Doda, jak zwykle, nie ma sobie nic do zarzucenia.
Gdy coś idzie nie po jej myśli, od razu się złości. A wtedy najlepiej natychmiast schodzić jej z drogi. Telefony w środku nocy są na porządku dziennym i biada tym, którzy ich nie odbiorą – mówi informator tabloidu. Po odejściu Majchrzaka doszła do wniosku, że nikt nie pokieruje jej karierą lepiej, niż ona sama. Na co dzień pomaga jej tylko menedżer koncertowy.
Wydaje się nam, że w obecnej sytuacji Doda powinna jeszcze zatrudnić adwokata na pełen etat.