W 2008 roku osobliwą gwiazdą mediów została posłanka Elżbieta Kruk, która na korytarzu sejmowym wybełkotała, że "potrafi cośtam cośtam". Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że posłanka wyszła wtedy po dwóch godzinach spędzonych w sejmowej restauracji i odpowiadała na pytania dziennikarzy, czy jest pod wpływem alkoholu... Sprawę usiłował bagatelizować Jarosław Kaczyński, mówiąc, że pewnie posłanka Kruk była chora.
Podobnych przypadków choroby poselskiej historia parlamentaryzmu zna zresztą jeszcze kilka. Jedną z głośniejszych spraw było zachowanie senatora Bogdana Pęka z PiS, który dwa lata temu nie potrafił trafić do pokoju hotelowego, bo wcześniej kładł się na korytarzu. Zapewne ze zmęczenia.
Te i inne przypadki nie zbijają jednak z tropu innych posłów, którzy wciąż twierdzą, że alkohol w sejmowej restauracji jest czymś niezbędnym. Gorącym orędownikiem wódki w Sejmie jest między innymi poseł Stanisław Pięta z PiS.
Jestem 12 lat w Sejmie i nigdy nie widziałem ani jednego przypadku niekulturalnego zachowania posła po trunku... Nie uważam, aby zasadne było wprowadzanie prohibicji w Sejmie. To dla nas posłów byłoby też niekomfortowe. Przecież zdarza się, że mamy gości, chcemy ich poczęstować i sama herbata nie zawsze jest na miejscu - wyjaśnia w Super Expressie.
Nieśmiało sprzeciwia się temu poseł Stanisław Tyszka, który opowiada, że kilkukrotnie widział posłów popijających różne trunki, bynajmniej nie herbatę:
Nieraz w przeszłości widziałem, jak poseł sobie popija, a życie towarzyskie w barze za kratą kwitnie, nawet wtedy, gdy trwają obrady albo prace w komisjach - mówi. W zakładach pracy w Polsce jest zakaz spożywania alkoholu. Jedyny zakład pracy, gdzie jest możliwość spożywania alkoholu, to Sejm RP. Uważam, że tak nie powinno być.
Wygląda na to, że poseł Tyszka jest w mniejszości... Myślicie, że w Sejmie kiedykolwiek nastąpi prohibicja?
**Jarosław Kaczyński o tematach rozmowy z posłami PiS-u
**