Wszystko wskazuje na to, że Patryk Vega znalazł idealny sposób na to, aby obronić się przed miażdżącą krytyką swojego najnowszego "dzieła". Reżyser Ciacha utrzymuje, że Botoks to film misyjny, pokazujący szokującą prawdę o służbie zdrowia...
Jego narrację kupiły chyba prawicowe media, bo Vega udzielił wywiadu jednemu z prawicowych tygodników, a w środę był gościem programu Minęła 20 w TVP Info.
Rozmowę z Vegą poprzedziła "obiektywna" sonda, w której rozchichotany dziennikarz pytał ludzi na ulicy o to, czy lekarze w Polsce "klepią biedę". Wszyscy (!) przepytani byli zdania, że lekarze opływają w luksusy. Ciekawe, czy TVP zrobi kiedyś sondę o zarobkach Ziemca i innych gwiazd państwowej telewizji...
Przypomnijmy, ile zarabiają: Kurski podnosi zarobki gwiazd "dobrej zmiany": Holecka dostaje 40 TYSIĘCY MIESIĘCZNIE, Ziemiec 30!
Potem było już tylko lepiej:
Dlaczego zdecydował się pan pokazać w filmie jak wygląda zabijanie małych ludzi? - zaczął Michał Rachoń, znany z wylewania napoju energetycznego na wizji.
Ja wywodzę się z dokumentu, wszystkie swoje filmy tworzę w ten sposób, że spotykam się z bohaterami, którzy występują w autentycznej rzeczywistości i z ich historii zasysam to, co jest dla mnie najbardziej poruszające. W związku z tym punktem wyjścia było to, że lekarze sami powiedzieli mi, że nie było dotąd żadnego filmu, ani serialu, który w sposób autentyczny pokazywałby współczesną służbę zdrowia i stwierdziłem, że to jest dobry powód, żeby się tym zająć - odpowiedział Vega, honorowy gość TVP.
_Jak pan myśli, dlaczego do tej pory w polskim kinie nikt nie starał się tej rzeczywistości, której przecież dotykamy non stop, pokazać?_
Ja myślę, że ludzie się tego bali, dlatego bo to jest totalnie kontrowersyjny temat. Ja liczyłem się z tym, że może się wydarzyć wszystko w przypadku tego filmu. Miałem świadomość, że robię najbardziej kontrowersyjny film w historii kinematografii tego kraju (...) - odpowiedział skromnie Vega. Chciałem poszerzyć wiedzę społeczeństwa i yyyy sprowadzić to do tego, aby ludzie wypowiadając się o aborcji mieli wiedzę z czym to się wiąże i tak naprawdę ten film pokazuje, czym tak naprawdę jest aborcja - dodał nieskładnie.
Następnie Vega przeszedł do tłumaczeń, skąd wzięła się fala hejtu, która zmiażdżyła jego film.
Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, jak wyglądał początek tego filmu. Zanim on wszedł do kin, spotkał się z taką falą hejtu i nienawiści społecznej, że tak naprawdę mogło się to zachować w różny sposób. (...) Na szczęście ludzie myślą samodzielnie i oparli się tej fali i mimo tego, co się działo i zdecydowali się pójść do kina i film ma drugie otwarcie w historii polskiej kinematografii - odpowiedział zadowolony.
Wyraźnie podekscytowany Rachoń drążył dalej temat aborcji. Spytał reżysera, dlaczego akurat ten temat wzbudza aż tyle kontrowersji.
Proszę państwa, to jest wyłącznie nomenklatura, ja jestem katolikiem, więc dla mnie nie ma tematu, czy aborcja jest dopuszczalna, czy nie - odparł Vega.
Następnie zaczął popisywać się wiedzę na temat 12-tygodniowych płodów. Z miną znawcy zaczął tłumaczyć, że ciążę liczy się od ostatniej miesiączki.
Czy pan spodziewa się, że pański film zmieni poglądy Polaków i odłoży ten punkt widzenia, że aborcja to po prostu zabieg? - kontynuował wątek aborcyjny Rachoń.
Oczywiście, że tak. Dla mnie to film misyjny. Robiąc ten film miałem poczucie, że to jest film, który rozszerza światło w świecie ogarniętym ciemnością. Ja uważam, że ten film dostałem z góry. W przypadku jego byłem tak naprawdę narzędziem. W związku z czym liczę na to, że on w sposób realny zmieni rzeczywistość - odlatywał coraz bardziej Vega.
Gość TVP nie omieszkał też wynotować Mai Ostaszewskiej i Magdaleny Cieleckiej, "chwaląc" je za zaangażowanie w protesty. Z wiadomych przyczyn nie rozwinął jednak wątku zbyt mocno, pozwalając sobie na znaczną krytykę:
Dla mnie to jest dość przykre, że kobiety są dyskryminowane w większości zawodów w tym kraju i uważam, że to się powinno zmienić. I w tym sensie, popieram ruchy społeczne, kiedy kobiety wychodzą na ulice i w sposób otwarty artykułują swoje potrzeby i prawa. Uważam, że to jest w porządku - oznajmił łaskawie.
Natomiast jestem przeciwnikiem hipokryzji. Nie mogę się zgodzić z tym, że Maja Ostaszewska i Magda Cielecka, które chodzą na czele tych marszów, dyskryminują mój film. Bo dla mnie to jest tak naprawdę hipokryzja. Z jednej strony one w tych marszach chodzą, walcząc rzekomo o wolność, a jednocześnie mi zabraniają wolności wypowiedzi.
Sztuka jest apolityczna, ja mam prawo w tym filmie pokazać co chcę, mam prawo pokazać swoją wizję świata - dodał, zapominając, że każdy ma również prawo wyrazić swoją opinię na temat filmu.
Na koniec Vega został zapytany o swoje... świadectwo wiary.
Jestem katolikiem, nie wstydzę się tego, wręcz jestem z tego powodu dumny. Dla mnie wiara stanowi całe moje życie. Codziennie czytam Pismo Święte. Dwukrotnie się modlę. Ta modlitwa tak naprawdę ustawia mi cały dzień, łącznie z pracą. Biblia jest instrukcją jak żyć - powiedział natchniony.
Jak myślicie, czy to właśnie Pismo Święte natchnęło Vegę do nakręcenia scen seksu z psem, czy sikania do umywalki?
**Sablewska też krytykuje "Botoks": "To nie moja estetyka"
**