Monika Richardson i Zbigniew Zamachowski spotkali się siedem lat temu na planie programu S.O.S dla świata kręconym w Belize. Z egzotycznej wycieczki na koszt TVN-u Monika wróciła zakochana, chociaż, jak oboje później zapewniali, do seksu jeszcze wtedy nie doszło. Rozwodzili się w takim pośpiechu, że Zbyszek zapomniał, że nie ma stałych dochodów i obiecał sądowi płacić na czwórkę swoich dzieci 16 tysięcy złotych miesięcznie.
Monika, żeby ratować rodzinne finanse, wynajęła swój dom w Wilanowie, zaprojektowany przez tatę, obcym ludziom i przeprowadziła się ze Zbyszkiem i swoimi dziećmi najpierw do bloku w Konstancinie, a potem do starej kamienicy na warszawskim Żoliborzu.
Wyrzeczenia się opłaciły. Monika wreszcie doczekała się oświadczyn Zbyszka i trzy lata temu wzięli romantyczny ślub, tuż przed egzaminem maturalnym najstarszej córki Zbyszka. Niestety, aktor stanowczo odmówił udziału w sesji ślubnej dla Vivy i kazał Monice pozować samotnie w białej sukni, co wypadło dość zabawnie. I jeszcze bardziej żałośnie. Zobacz: Richardson o ślubie: "Miałam wrażenie BYCIA OSACZONĄ!"
Tym bardziej, że dla obojga był to już trzeci ślub w życiu.
Jak ujawnia Monika w Dobrym Tygodniu, najmilej wspomina drugi, z Jamiem Malcolmem, który odbył się w kościele. Trzykrotna mężatka zapewnia w katolickim tabloidzie, że religijna oprawa ceremonii oraz słowa przysięgi "i nie opuszczę cię aż do śmierci" mają dla niej ogromne znaczenie. Jest bowiem osobą głęboko wierzącą.
To był dzień, którego nigdy nie zapomnę - wspomina wzruszona. Kościół św. Anny w Warszawie, kilkunastu oficerów RAF-uw strojach galowych, wszyscy moi najbliżsi. Za ołtarzem moi przyjaciele, kapucyni. Eucharystia. Stworzyliśmy z Janem rodzinę, mamy dwoje wspaniałych dzieci. Ten czas był dla mnie bardzo ważny i nigdy nie chciałabym wykasować go z pamięci. Ze Zbyszkiem to nie będzie możliwe. Od sześciu lat żyjemy w związku niesakramentalnym. Kościół wyciąga rękę do takich par i to jest pocieszające. Często spotykamy się z życzliwymi księżmi. Tyle musi nam wystarczyć. To konsekwencja wyborów, jakie w życiu podjęliśmy. Pamiętam, jak poczułam się bezpiecznie, gdy zaczęłam wierzyć w Boga. Od wielu lat cierpię na stany lękowe. Wtedy najbardziej potrzebuję tego poczucia bezpieczeństwa,opieki, tego, by ktoś trzymał mnie za rękę. Kto utracił wiarę, jest zdany tylko na siebie. Wiara pomaga mi lepiej współistnieć z innymi ludźmi. Uczę się wybaczać i przepraszać**.**
Rzeczywiście, zebrało się parę osób, które może się tego od niej doczekają. Przypomnijmy: