Po przejęciu władzy, Prawo i Sprawiedliwość zajęło się wprowadzaniem "dobrej zmiany" na wszystkich płaszczyznach życia Polaków. Nowy rząd postanowił decydować m.in. o tym czy kobiety mają rodzić kalekie dzieci, którzy sędziowie nadają się do wydawania wyroków, a także kto może być pokazywany w publicznych mediach i jakie informacje mają one przekazywać. Nowa ustawa medialna przegłosowana tuż po wyborach dała PiS-owi całkowitą kontrolę nad państwową telewizją i radiem, w wyniku czego pracę straciła większość dziennikarzy, których poglądy odbiegały od wizji nowej władzy. Na liście stworzonej przez Towarzystwo Dziennikarskie znalazło się aż 220 osób, które zostały zwolnione lub same zrezygnowały z pracy w mediach przejętych przez PiS.
Od czasu afery z festiwalem w Opolu, kiedy wyszło na jaw, że Jacek Kurski posiada "czarną listę" niemile widzianych artystów, plotkuje się, że "niewygodną" osobą jest również Artur Andrus, który mimo to zachował posadę w Programie Trzecim Polskiego Radia. Satyryk pracuje w Trójce od 23 lat i w tym czasie był redaktorem kilku programów, a obecnie prowadzi audycję Akademia Rozrywki. Władzom radia nie podoba się jednak jego współpraca z TVN 24, gdzie w programie Szkło Kontaktowe w prześmiewczy sposób komentuje bieżące wydarzenia polityczne. Zarząd, który wydaje pracownikom zgodę na współpracę z innymi mediami postanowił właśnie nie przedłużyć jej Andrusowi, w wyniku czego dziennikarz nie będzie mógł już pojawiać się w "Szkle" . Decyzji nie uzasadniono, jednak nietrudno się domyślić, jakie były jej powody. Sam Andrus twierdzi, że rozważa w tej sytuacji różne możliwości, łącznie z odejściem z Trójki.
Jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji. Rozmowy się toczą. Mam mieć spotkanie z prezesem. Są możliwe trzy rozwiązania: odchodzę ze "Szkła kontaktowego", odchodzę z Trójki albo nie odchodzę z żadnego miejsca - powiedział w rozmowie z Presserwisem .
Andrus, obok Wojciecha Manna jest jednym z najdłużej pracujących w Polskim Radiu dziennikarzy. Jednak nawet tak długi staż nie gwarantuje mu stabilnej pozycji.
Przyznaje to również Mann, który w Trójce spędził aż 50 (!) lat i przetrwał różne ustroje polityczne. Dziennikarz nie boi się póki co krytykować obecnej władzy jednak jest świadomy, że zarząd chętnie pozbyłby się również i jego.
Moja sytuacja jest dość skomplikowana. Robię nadal swoje audycje najlepiej, jak potrafię, bo cały czas mam, i to nie jest próba stworzenia sobie alibi, pewne poczucie odpowiedzialności wobec słuchaczy. Mam z nimi kontakt parę razy w tygodniu i ciągle słyszę: niech pan nie odchodzi, bo skończy się jeszcze jedna rzecz, którą lubimy w Trójce - mówił w jednym z wywiadów.
Dziennikarz podkreśla jednak, że nie będzie pracował w Polskim Radiu "za wszelką cenę".
Odejście Manna i Andrusa z pewnością pogorszyłoby i tak już fatalne wyniki słuchalności Polskiego Radia, o którym pozytywnie wypowiada się aktualnie mniej niż połowa badanych przez CBOS.
Myślicie, że Artur zdecyduje się na taki krok?
**"Insta war": gwiazdy TVP kontra gwiazdy TVN.
**